Jeśli tempo likwidacji utrzyma się w kolejnych miesiącach roku, to może się on okazać najgorszym pod względem spadków w historii lokalnego handlu. Dotychczasowy rekord pochodzi z 2007 roku, kiedy to zamkniętych zostało 6,74 proc. wszystkich punktów na targowiskach – w liczbach bezwzględnych oznacza to 10 tys. stanowisk.
Najszybciej kurczy się rynek bazarowych stoisk i straganów z odzieżą. Od początku roku zarejestrowano 2,4 tys. nowych podmiotów, ale jednocześnie w tym samym czasie wyrejestrowano 4,7 tys. To daje spadek o 2,2 tys. Niewiele lepiej jest w sektorze sprzedaży żywności, gdzie spadek ten wynosi nieco ponad 900 – mówi Tomasz Starzyk z firmy Soliditet Polska, która na zlecenie DGP zbadała rynek bazarów.
Wygląda więc na to, że na niewiele zdały się środki z Unii, które miały pomóc w reaktywacji targowisk. Ostatnio głośno było o samorządach z woj. podlaskiego, które na ten cel otrzymały z Brukseli 3,5 mln zł.
Niestety, pomimo że bazary coraz bardziej przypominają minigalerie handlowe, to przedsiębiorcy uciekają z nich. Bo zmieniły się rynek oraz mentalność i możliwości nabywcze Polaków – tłumaczą zgodnie. Z jednej strony wolimy markety, gdzie jest tańsza żywność, z drugiej – droższą odzież, ale z markowych sklepów.
Reklama