W 2010 r. udział szarej strefy w tworzeniu PKB wyniósł 12,8 proc. – wynika z najnowszych danych GUS. Był o 0,3 proc. mniejszy niż w roku poprzednim. Szara strefa lubi się jednak rozwijać przy spowolnieniu gospodarczym.
Dlatego w tym roku jej udział w tworzeniu PKB może być podobny do tego sprzed trzech lat, gdy według danych GUS wyniósł 13,1 proc. – ocenia dr Jakub Borowski, główny ekonomista Kredyt Banku.
Jeśli spełni się ten scenariusz, gospodarka ukryta przed fiskusem może osiągnąć wartość blisko 210 mld zł – przy prognozie resortu finansów mówiącej, że wartość PKB przekroczy w tym roku 1,6 bln zł. Stracą na tym finanse publiczne, nawet ponad 38 mld zł – szacuje DGP. Tyle teoretycznie można by uzyskać, gdyby ujawniły się firmy z szarej strefy i zaczęły płacić podatki oraz składki m.in. na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne pracowników – przyjmując, że dochody budżetu odpowiadają w ostatnich latach mniej więcej 18 proc. PKB. Precyzyjny szacunek strat budżetu nie jest możliwy, bo np. część uzyskiwanych poza legalnym obiegiem pieniędzy wraca do kasy państwa, m.in. w formie VAT przy zakupach dokonywanych przez pracowników funkcjonujących w gospodarce cienia.
W przyszłym roku rozwój szarej strefy może przyspieszyć. Sprzyjać jej będzie między innymi zwiększenie od lutego tego roku składki rentowej, która podnosi koszty firm – uważa dr Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Invest-Banku. Dodaje, że równocześnie od dwóch lat silnie rośnie płaca minimalna w porównaniu do przeciętnego wzrostu wynagrodzeń. W przyszłym roku zwiększy się o około 8 proc. do 1600 zł, a przeciętne wynagrodzenie w gospodarce ma wzrosnąć o około 3 proc. – dodaje dr Wojciechowski. To według niego będzie oznaczało, że w mało wydajnych firmach, zwłaszcza w regionach słabiej rozwiniętych gospodarczo, będzie bardzo duża pokusa, aby legalną działalność przenieść do szarej strefy.
Reklama
W rezultacie rosnący drugi obieg gospodarki będzie pogarszał sytuację legalnego biznesu, który opłacając wszystkie daniny, będzie miał wyższe koszty. Nadal tracić będą także pracownicy zatrudnieni w szarej strefie, bo gdy nie opłaca się dla nich np. płacenie składek do ZUS, to nie mogą liczyć na zasiłek chorobowy, rentę czy emeryturę. Z drugiej strony gdyby nie było szarej strefy, olbrzymia grupa osób nie miałaby żadnego płatnego zajęcia. Bo według szacunków GUS w końcu ubiegłego roku pracowało w niej aż ponad milion osób. W okresach prac sezonowych jest ich jeszcze więcej.
Reklama