Przy Wu Yajun posiadaczki takich fortun jak Rosalia Mera i Oprah Winfrey – numery 2. oraz 3. na liście najbogatszych kobiet świata – są biedaczkami. Majątek chińskiej biznesmenki przekracza 6,6 mld dol. – to o miliard więcej, niż posiada właścicielka odzieżowego imperium Zara i aż o 3 mld od najpopularniejszej gwiazdy amerykańskiej telewizji. Najbogatsza bizneswoman globu jest też najmniej znaną z chińskich gwiazd przedsiębiorczości XXI wieku. Od początku swojej kariery pozostaje wierna zasadzie „trzy razy nie”.
Wu konsekwentnie odmawia występowania w telewizji, nie udziela wywiadów i nie odpowiada na celebryckie zaproszenia. Gdy raz udało się ją w końcu zapytać, dlaczego zdecydowała się na pozostawanie w cieniu, podczas gdy inni chińscy bogacze z chęcią budują przed kamerami popularność i brylują na salonach, indagującego dziennikarza tylko obdarzyła wyrozumiałym uśmiechem i krótko odpowiedziała: – Po prostu nie mam nic do powiedzenia na tematy, które was interesują. Jestem osobą skupioną na działaniu i rozwoju własnej firmy.
Trzeba przyznać, że robi to z wyśmienitymi efektami. Współzałożona przez nią firma Longfor Properties, obecnie jedno z największych przedsiębiorstw deweloperskich w Państwie Środka, już wybudowała budynki o łącznej powierzchni aż 1,8 mln mkw., prace trwają na kolejnych 1,8 mln mkw., zaś w planach ma wybudowanie dalszych 2,9 mln mkw. Wzniesione przez Longfor Properties wieżowce, biurowce i apartamentowce stoją we wszystkich chińskich miastach, które gwałtownie rozwijają się od dwóch dekad: w Szanghaju, Pekinie, Chengdu, Chongqing, Changzhou i Dalianie. Nie będzie zbytnią przesadą stwierdzenie, że to właśnie przedsiębiorstwo Wu Yajun w dużej mierze przyczyniło się do stworzenia nowoczesnego wizerunku azjatyckiego kolosa.
Mimo oszałamiającej kariery 48-letnia właścicielka ponad 6-miliardowej fortuny skutecznie chroni swoje prywatne życie przed ciekawskimi. Cały czas niewiele o nim wiadomo – tak mało, że na Zachodzie bardzo często uważa się, że jest ona mężczyzną. U podstaw takiego myślenia leży stereotyp, że kobieta nie jest w stanie przewodzić tak gigantycznej firmie w chińskich realiach. Tu bowiem tradycyjnie biznesem zajmowali się wyłącznie mężczyźni.
Reklama
Wiadomo, że Wu Yajun urodziła się w Chongqing (dzięki Longfor Properties w mieście stoi już ponad 339 wieżowców) i na tamtejszym uniwersytecie ukończyła inżynierię morską. Po studiach, w ramach spłaty długu zaciągniętego u komunistycznej ojczyzny, pracowała jako najzwyklejsza robotnica w miejscowej fabryce, zaś potem przez sześć lat – od 1988 do 1993 roku – była dziennikarką oraz redaktorką w jednej z regionalnych agencji informacyjnych. Z pewnością było to dla niej bardzo ciekawe doświadczenie, bo czas dla dziennikarstwa był wyjątkowo interesujący. Polityczne zmiany, które zaszły w Europie Środkowo-Wschodniej po roku 1989, sprawiły jednak, że Państwu Środka przestało się opłacać pozostawanie – wraz z Kubą – ostatnim bastionem ludowej władzy. Choć oficjalnie nie zerwano z komunizmem oraz dziedzictwem Mao Zedonga, to w praktyce partia otworzyła kraj na kapitalizm. Na efekty tej decyzji nie czekano długo – nastąpiła erupcja przedsiębiorczości i pojawiły się pierwsze fortuny.
Reklama
Wu Yajun również postanowiła zaryzykować: postawiła na rynek nieruchomości i wraz z mężem założyła firmę deweloperską. Wciąż pozostaje tajemnicą, skąd wzięli pieniądze na rozruch przedsięwzięcia. Mało prawdopodobne, by mieli wystarczające oszczędności, w grę wchodzi więc bankowa pożyczka, a to oznacza, że musieli mieć bardzo dobre kontakty z miejscowymi partyjnymi notablami. O tym bowiem, kto w Chinach dostanie na dogodnych warunkach kredyt, nie decydowały – i wciąż nie decydują – kondycja danego przedsiębiorstwa i opłacalność realizowanej inwestycji, lecz znajomości i układy. I tak, z państwową pomocą na początku, udało się jej w ciągu 17 lat zbudować deweloperskiego giganta.
Flirt biznesu z władzą nie jest w Chinach niczym nadzwyczajnym. W 2001 roku ówczesny prezydent kraju Jiang Zemin rzucił hasło, by Chińczycy nie bali się kapitalizmu, a przedsiębiorcy mogli wstępować w szeregi KPCh. Wstępowali, bo obie strony czerpały korzyści z układu: ugrupowanie zyskało legitymację do działania w całkowicie nowych warunkach, z kolei biznesmeni z partyjnymi legitymacjami mogli liczyć na ułatwienia. Tak zaczynał biznesową działalność także Liang Wengen, właściciel koncernu budowlano-maszynowego Sany Group i najbogatszy obywatel Państwa Środka. W nagrodę za zbudowanie koncernu będącego świetną wizytówką państwa oraz za wzorową współpracę z KPCh zostanie w październiku członkiem Komitetu Centralnego. Co to oznacza? Po raz pierwszy we władzach powstałej w 1921 roku kompartii zasiądzie biznesmen.
Wabienie najczystszej wody kapitalistów przez Komunistyczną Partię Chin to znak czasu: prywatny biznes wytwarza niemal połowę chińskiego PKB i daje pracę 80 proc. robotników. W tej sytuacji władze nie mogą dłużej zaklinać rzeczywistości i udawać, że od śmierci Mao nic w państwie nie uległo zmianie. Proces otwierania się na prywatnych przedsiębiorców ma też drugie dno: bogaci Chińczycy mają dość życia w kraju, w którym mają niewiele do powiedzenia i w którym są tłamszeni przez armię aparatczyków służących systemowi będącemu kaleką hybrydą komunizmu z XIX-wiecznym kapitalizmem. Z ostatniej ankiety China Merchants Bank wynika, że aż 27 proc. obywateli Państwa Środka z majątkiem przekraczającym 1,5 mln dol. zmieniało w ostatnim czasie obywatelstwo, głównie na amerykańskie. Te suche dane nie obrazują dynamiki tego procesu. A jest ogromna: liczba majętnych Chińczyków porzucających ojczyznę wzrosła o 73 proc. w ostatnich pięciu latach.
Wu Yajun od kilku lat jest posłanką w marionetkowym parlamencie. Podtrzymywanie dobrych kontaktów z decydentami KPCh z pewnością będzie dla niej pożyteczne, bo w ostatnich miesiącach nad jej imperium – i nad całą chińską branżą budowlaną – zawisły ciemne chmury i pomoc państwa może być konieczna. Zachodni eksperci oceniają, że rynek nieruchomości w Państwie Środka jest spekulacyjną bańką: powstaje coraz więcej nowych domów oraz biurowców, jednak nikt nie przejmuje się opłacalnością inwestycji i spłatą zaciągniętych kredytów. Co to oznacza, mogliśmy przekonać się na własnej skórze po załamaniu się amerykańskiego rynku nieruchomości.
Przygotowując się na najgorszy scenariusz, Wu Yajun zrezygnowała w ubiegłym roku z dalszego kierowania firmą, choć nadal ją kontroluje. Jej miejsce zajął zawodowy menedżer, który ma przygotować Longfor Properties do zmierzenia się z nowymi wyzwaniami. Nie brakuje głosów, że ponownie wykazała się geniuszem: potrafiła oddać ster bezpośrednich rządów, by nie doprowadzić firmy do upadku. Mało którego szefa stać na taką decyzję.