Rząd zakłada, że PKB w przyszłym roku wzrośnie o 2,9 proc. przy średniorocznej inflacji rzędu 2,7 proc. Płace mają rosnąć w tempie 5,6 proc., bezrobocie ma spaść do 12,4 proc. z 12,6 proc., a spadek inwestycji publicznych ma być rekompensowany prywatnymi, dzięki czemu inwestycje w sumie lekko wzrosną (o 0,8 proc.). Efekt: deficyt budżetu sięgnie 32 mld zł, a Polska nadal będzie podążać ścieżką fiskalnego zacieśnienia. To plan na wyrost – twierdzą zgodnie ekonomiści dużych banków, z którymi rozmawialiśmy. Ich główny zarzut: rząd przeszacował tempo wzrostu.
Ono będzie się zawierać w przedziale 2,2 – 2,4 proc. – ocenia Dariusz Winek z BGŻ. Piotr Bielski z BZ WBK mówi o 2,5-proc. wzroście. Największym optymistą w tej grupie jest Marcin Mrowiec, według którego wzrost wyniesie 2,6 proc. Nasi rozmówcy zwracają uwagę, że wątpliwe jest zwłaszcza rządowe założenie wzrostu inwestycji prywatnych.
Mało prawdopodobne, by sytuacja w strefie euro miała się szybko ustabilizować, a to warunek, by firmy prywatne zaczęły inwestować – mówi Dariusz Winek. Do tego polskie banki zapewne zaostrzą politykę kredytową wobec firm, zapowiadają to już w badaniach koniunktury. Takie przypadki jak bankructwa DSS czy grupy PBG tylko pomogą im podjąć decyzję. Nie wierzę we wzrost inwestycji prywatnych w 2013 r. – mówi Dariusz Winek.
A czeka nas spadek inwestycji publicznych – według Piotra Bielskiego mogą się skurczyć nawet o 20 proc. To mocny negatywny impuls. Zakładając nawet, że prywatne przyspieszą, to z pewnością nie na tyle, by skompensować cały ten spadek. W sumie inwestycje się obniżą, co wpłynie negatywnie na dynamikę PKB - podkreśla ekonomista BZ WBK.
Reklama
Co pociągnie wzrost? Według Piotra Bielskiego motorem może być eksport netto, czyli wzrost eksportu przewyższający wzrost importu. Nie będzie to wynikało z tego, że Polska będzie więcej sprzedawać za granicę. Raczej z tego, że import będzie malał - dodaje Bielski. Według ekonomistów nie ma bowiem co liczyć na przyspieszenie konsumpcji, zwłaszcza prywatnej. Już dziś jest słaba i nie widać powodu, dla którego miałaby przyspieszyć. Firmy nie zwiększają przecież zatrudnienia i płac - przypomina Marcin Mrowiec z Pekao. Dariusz Winek dodaje, że rząd przestrzelił zwłaszcza z prognozą wzrostu płac w sektorze przedsiębiorstw: zakłada, że realnie wzrosną o ok. 3 proc. Zdaniem ekonomisty ten wzrost będzie rzędu góra 1,5 proc. -Do tego trzeba dodać kolejny rok zamrożenia funduszu płac w sferze budżetowej. Oznacza to, że wynagrodzenie w budżetówce spadnie – mówi.
Reklama
Ekonomiści wątpią, czy uda się zrealizować założenie podstawowe – czyli dalszy spadek deficytu. Niższe tempo wzrostu PKB to ryzyko mniejszych dochodów. Rząd w założeniach nie podał prognozy, ale z wieloletniego planu finansowego, na którym je oparł, wynika, że w przyszłym roku mają wynieść 305,4 mld zł – czyli o 3,9 proc. więcej niż w tym roku. W poprzednich latach założenia były konserwatywne, a potem okazywało się, że tempo wzrostu PKB jest wyższe od zakładanego, podobnie jak inflacja. Mieliśmy budżetową niespodziankę. Teraz o taką niespodziankę będzie bardzo trudno – prognozuje Bielski.
2,5 proc. to średnia z prognoz wzrostu w przyszłym roku
1,5 proc. wyniesie realny wzrost płac według BGŻ w 2013 r.
2,5 proc. inflacja średnioroczna w 2013 r. według BZ WBK