KE uznała, że zapasy są "spekulacyjne", czyli nagromadzone po to, by skorzystać na różnicach cen przed i po wejściu do UE. Kary za nadmierne zapasy produktów rolnych i spożywczych miało zapłacić oprócz Polski jeszcze osiem innych nowych krajów członkowskich UE; łączna ich suma wyniosła 41,1 mln euro.

Reklama

Zgodnie z traktatem akcesyjnym, wszelkie nadwyżki pozostające w rękach instytucji publicznych i przedsiębiorstw prywatnych miały być usunięte na koszt krajów, które wstępowały do UE. Trzy lata po rozszerzeniu, w decyzji z 2007 r., KE określiła ich ilość i oszacowała wartość. W przypadku Polski było to 12,449 mln euro - na tyle oszacowano kary za nadmierne zapasy mięsa (ok. 7,7 mln), mleka (0,7 mln), importowanego wina (0,4 mln), ryżu (1,2 mln) oraz owoców, soków owocowych i grzybów (2,2 mln).

W odpowiedzi Polska, Słowacja, Czechy i Litwa wniosły do unijnego sądu pierwszej instancji w Luksemburgu o unieważnienie decyzji.

Polska od początku twierdziła, że nigdy nie miała zapasów, a ich "wykrycie" przez KE to efekt złych danych i nieprawidłowych obliczeń. Warszawa kwestionowała m.in. dane dotyczące nadmiernych zapasów drobiu, zarzucając KE, iż nie uwzględniła rosnącego spożycia tego towaru. Ale KE uznała za nadmierny taki zapas produktów rolnych, który 1 maja 2004 roku przekraczał o co najmniej 10 proc. średni zapas tych produktów z trzech ostatnich lat na podstawie danych statystycznych Eurostatu albo zgłoszonych przez same kraje.

Reklama

Sąd nie zakwestionował samego mechanizmu i zasadności eliminacji zapasów, które - zdaniem KE - mogą zakłócać konkurencję na otwartym unijnym rynku i faworyzować firmy z nowych krajów dzięki tanim kosztom zakupu żywności przed wejściem do UE. Wskazał jednak, że można było zapasy zniszczyć albo wyeksportować poza UE. KE twierdziła natomiast, że jedynym sposobem, który skoryguje domniemane zakłócenia na rynku, było nałożenie kar finansowych.

"Sąd orzekł, że kosztowny charakter zorganizowania zniszczenia albo wywozu nadwyżek nie może prowadzić do wniosku, że (traktat akcesyjny) należy interpretować jako przewidujący przyjęcie innego środka, takiego jak nałożenie kwoty pieniężnej" - głosi czwartkowy wyrok.

Komisja Europejska ma teraz dwa miesiące na odwołanie się od wyroku pierwszej instancji.