Od 1 stycznia 2012 r. wchodzą w życie przepisy dyrektywy unijnej nakazującej poprawę warunków, w jakich są chowane kury. Nowe klatki mają być bardziej przestronne, wyposażone w poidło, grzędę i „drapaki” – urządzenie do ścierania pazurów. Koszt dostosowania jednego stanowiska to wydatek około 10 euro. Przy średniej wielkości przedsiębiorstwie hodującym 16 tys. kur daje koszt na poziomie 700 – 800 tys. zł. Jak szacuje Rajmund Paczkowski, prezes Krajowej Rady Drobiarstwa – Izby Gospodarczej w klatach starego typu wciąż hodowanych jest jeszcze ok. 4 mln kur.
Z powodu konieczności poniesienia wysokich kosztów przez hodowców w 2012 r. liczba pogłowia kur może spaść o 20 proc., bo nie wszystkich przedsiębiorców stać na luksusowe klatki. Zwłaszcza że wielu wciąż spłaca kredyty, jakie zaciągnęli na rozwój hodowli.
Do tego po nowym roku jaja produkowane w farmach ze starymi, ciasnymi klatkami nie będą mogły być sprzedawane w sklepach. Nowe prawo zezwala na ich używanie wyłącznie do celów przemysłowych. Mimo że będą to w pełni wartościowe produkty, przedsiębiorca zarobi na nich o 30 proc. mniej niż dotychczas. Dla wielu farm oznacza to bankructwo. Liczba kur spadnie też z innego powodu. Wielu przedsiębiorców, by utrzymać produkcję, zdecyduje się przejść z chowu klatkowego na ściółkowy. Wymaga to mniejszego wkładu własnego, ale wiąże się z likwidacją posiadanego stada nawet o połowę. To już jest widoczne od tego roku. Szacuje się, że liczba kur w chowie klatkowym spadła z około 24 mln do około 15 mln - zauważa Rajmund Paczkowski. Obecnie w Polsce hodowanych jest 31 mln niosek.
Mniej kur na rynku to mniej jaj, co oznacza wzrost ich cen. Producenci będą też zmuszeni część poniesionych kosztów związanych z modernizacją farm przełożyć na klientów. Dziś za jedno jajo trzeba zapłacić w hurcie od 30 do 40 groszy. Eksperci szacują, że w przyszłym roku mogą być droższe o 10 – 15 proc. Co więcej słaby złoty może zachęcać producentów do eksportu jaj. W efekcie na rynku krajowym podaż się zmniejszy, co też przełoży się na ceny.
Reklama
O podwyżkach mówią też producenci makaronu i innych wyrobów z jaj. Już dziś za kilogram masy jajecznej producenci żądają 5 zł. A jeszcze w czerwcu obowiązywała cena 3,5 zł – mówi Grzegorz Polak, prezes Pol-Mak.
Reklama
Wytwórcy makaronu rozmawiają z producentami masy o obniżeniu jej ceny. Satysfakcjonowałaby ich kwota 4,50 zł za kilogram. Obawiają się jednak, że jej uzyskanie nie będzie możliwe. W obliczu rosnących kosztów produkcji przełoży się to na wzrost ceny gotowego makaronu. Mowa jest o kilkuprocentowej podwyżce. – Duże podwyżki nie są możliwe, bo zwiększy się różnica w cenie między makaronem jajecznym i bez jajek, przez co ten pierwszy straciłby na atrakcyjności – dodaje Grzegorz Polak.
Dlatego producenci nie wykluczają, że z tradycyjnego makaronu czterojajecznego zrobią trzyjajeczny.