Magistrala o przepustowości ok. 16 mld m sześc. rocznie ma zostać zbudowana najpóźniej do 2017 roku.
Nowy projekt to konkurent zarówno dla South Streamu, którym rosyjski gaz popłynie do Europy, omijając Ukrainę, jak i dla Nabucco – który ma zapewnić dostawy z pominięciem Rosji. Jednak i jeden, i drugi od lat nie mogą ruszyć z miejsca. Azersko-turecki pomysł ma więcej szans na realizację. Kosztuje trzykrotnie mniej od rosyjskiego (ok. 5 mld dolarów) i w odróżnieniu od Nabucco nie ma problemu z zapleczem surowcowym. Gaz pochodzić będzie z azerskiego złoża Szach-Deniz II, o eksploatację którego od kilku lat starają się firmy europejskie. Jak szacuje państwowy koncern energetyczny SOCAR, poziom eksportu wzrośnie do 35 mld m sześc. gazu rocznie w 2025 r.
Uczestnictwo tureckich firm Botas i Turkiye Petrolleri wraz z Azerami w joint veture, które zostanie powołane w 2012 r. do budowy gazociągu, wzmocni geopolityczną pozycję Ankary. – Turcja stanie się dla Europy kolejną Ukrainą, która jako państwo tranzytowe będzie wykorzystywała gazociągi do realizacji swoich gospodarczych i politycznych interesów – mówi rosyjski specjalista ds. energetyki Konstantin Simonow. Turecki premier Recep Tayyip Erdogan wielokrotnie szantażował Europę zablokowaniem projektów energetycznych, jeżeli Bruksela nie przyjmie jego kraju do UE.
Budowa gazociągu wzmocni też pozycję Ankary wobec Rosji. Turcja od roku nie zgadza się na przejście rosyjskiej magistrali przez swoje wody terytorialne. Mając w zanadrzu ten projekt, Turcja będzie mogła żądać obniżek cen od Gazpromu, który zaspokaja 60 proc. jej potrzeb energetycznych.
Reklama