Sposobem na powstrzymanie kryzysu zadłużenia, który zostanie przedstawiony na weekendowym szczycie UE, będzie pomnożenie pieniędzy z Europejskiego Instrumentu Stabilności Finansowej (EFSF). Grecji z kolei zostanie najpewniej podarowane 50 proc. jej długu, co w praktyce będzie ogłoszeniem jej częściowego bankructwa.
Jak pisze „Guardian”, Francja i Niemcy porozumiały się co do zwiększenia kapitału, jakim ma dysponować EFSF za pomocą lewarowania. Chodzi o wzrost czterokrotny, z 440 mld euro do 2 bilionów euro. Obligacje Grecji, Portugalii, Irlandii, Hiszpanii i Włoch, jakie posiadają europejskie banki, są warte 2,2 bln euro. EFSF byłby więc w stanie gwarantować wypłacalność tych krajów albo przynajmniej ograniczyć straty, jakie inwestorzy poniosą na bonach skarbowych tych państw. Niemiecki minister finansów Wolfgang Schaeuble mówi o kwocie biliona euro dla EFSF, ale z udziałem Niemiec nieprzekraczającym ustalonych już 211 mld euro. Bilion Schaeublego to również efekt lewarowania. Dźwignia ma być wbudowana w reguły funkcjonowania EFSF, ale jej zasady nie zostały jeszcze ostatecznie ustalone.

Trwa ładowanie wpisu

Cinzia Alcidi, ekspertka brukselskiego Centrum Europejskich Analiz Politycznych (CEPS), w rozmowie z „DGP” przekonuje, że utrzymanie zaufania inwestorów będzie zależało właśnie od szczegółów planu zwiększenia możliwości działania EFSF. Jeśli będzie w tym partycypować Europejski Bank Centralny (EBC), to rynki będą zadowolone. – Bo to oznacza, że możliwości działania EFSF są w zasadzie nieograniczone – mówi nam Alcidi. Jeśli jednak plan będzie opierał się na systemie gwarancji długu emitowanego przez EFSF wówczas faktyczne możliwości interwencji instrumentu będą dużo skromniejsze, bliżej jednego biliona euro niż dwóch – dodaje. Bardzo ważne będzie także, do jakiego stopnia (20, 50 proc. etc) EFSF poręczałby za obligacje emitowane przez najbardziej zadłużone kraje strefy euro.
Reklama
Dyrektor CEPS i autor pomysłu dźwigni EFSF Daniel Gros mówił „DGP”, że zwiększenie możliwości instrumentu jest możliwe tylko przez lewarowanie obecnego kapitału. Bo i Francja, i Niemcy są zbyt zadłużone, aby bezpośrednio przekazywać na ten cel kapitał.
Reklama
Berlin początkowo był w ogóle przeciwny zwiększeniu w jakikolwiek sposób możliwości działania EFSF. Obawiał się, że Niemcy poniosą bardzo poważne koszty, jeśli z EFSF zostaną dokapitalizowane europejskie, a w szczególności francuskie banki. Kanclerz Merkel zmieniła jednak stanowisko po audycie przeprowadzonym przez Europejski Urząd Bankowy (EBA). Wynika z niego, że banki Francji i większości pozostałych krajów zdołają samodzielnie zwiększyć do 9 proc. udział kapitałów własnych do udzielonych kredytów. Łącznie koszty dokapitalizowania mają wynieść 100 miliardów euro, a nie 200 mld, jak to wcześniej oceniała szefowa MFW Christine Lagarde.



Zdaniem „Guardiana” Francja i Niemcy są też bliskie uzgodnienia stanowiska w sprawie skali strat, jakie miałyby ponieść unijne banki na inwestycjach w greckie obligacje. Berlin naciska, by wyniosły one połowę nominalnej wartości bonów skarbowych, Paryż zgadza się na 30 – 50 proc. Stanowisko Francji popiera Europejski Bank Centralny (EBC) w obawie, że zbyt duży cios zachwieje stabilnością systemu bankowego. We wtorek rozmowy w tej sprawie w imieniu banków prowadził w Brukseli szef Deutsche Banku, Josef Ackermann.
W lipcu unijne banki zgodziły się na stratę 21 proc. wartości greckich obligacji.
Drugim elementem planu dla Grecji ma być kolejna odsłona programu ograniczenia deficytu budżetowego. Dziś parlament w Atenach ma przyjąć pakiet, który pozwoli na zwiększenie w ciągu 5 lat dochodów fiskalnych o 14,1 mld euro oraz zmniejszenie wydatków państwa o 14,3 mld euro.