Nie słaby dostęp do internetu, ale wysokie koszty przesyłki towarów stanowią zdaniem właścicieli e-sklepów o słabszym rozwoju rynku e-commerce. Przez to Polacy coraz chętniej robią zakupy za granicą. Niestety ich miejsca nie wypełniają klienci z zagranicy, mimo że wiele grup towarów, np. sprzęt AGD czy żywność, jest w polskich e-sklepach średnio o 15 – 20 proc. tańszych niż w krajach starej Unii. Opłacalność zakupów w naszym kraju obniżają koszty usług kurierskich, które są przynajmniej o 20 – 25 proc. wyższe niż w innych krajach UE.
Panuje tu zresztą zupełny chaos. Jeśli przewiezienie 10 kg paczki z Warszawy do Londynu zamówimy w Polsce, zapłacimy 538,38 zł. Jeżeli jednak dokładnie taką samą usługę zamówimy w stolicy Wielkiej Brytanii, będzie ona kosztować 359,81 zł. A taka sama paczka zamówiona i wysłana z Londynu do Warszawy to koszt 433,47 zł.
– Zadziwiający jest fakt, że ta sama usługa kurierska zlecona w Londynie jest dużo tańsza niż zlecona w Warszawie. Koszty przesyłek kurierskich z Polski do Europy są nieporównywalnie wyższe niż koszty przesyłek z Europy do Polski – mówi Tomasz Grygieńć, współwłaściciel drogerii internetowej SuperKoszyk.pl.
Bywa, że kupujący z zagranicy w polskim e-sklepie muszą zapłacić za transport równowartość całych zakupów.
Reklama
– To wina przede wszystkim Poczty Polskiej, która zdominowała rynek, ustalając przy tym wysokie ceny. Prywatne firmy kurierskie nie muszą więc tak bardzo schodzić z cen jak na innych rynkach, by stać się konkurencyjnymi i zyskać klientów – tłumaczy Tomasz Karwatka, szef grupy roboczej ds. e-commerce w Związku Pracodawców Branży Internetowej IAB Polska.
Reklama
Właściciele sklepów mają nadzieję, że uda się w końcu ujednolicić stawki za przesyłki kurierskie w całej Unii. To poprawiłoby znacznie ich konkurencyjność na europejskim rynku. Zanim jednak to nastąpi, sklepy muszą w inny sposób przyciągnąć klientów. Szczególnie powinny zadbać o tych z rynku wewnętrznego, skąd generowane są ich największe obroty.
W Polsce, według Piotra Jarosza z portalu Sklepy24.pl, wciąż istnieją bariery psychologiczne do korzystania z tej drogi zakupów. Wpływa na to brak tradycji zaglądania do katalogów wysyłkowych. W Niemczech jeszcze przed II wojną był to podstawowy kanał zakupu obuwia. W efekcie zakupy w sieci robi w naszym kraju 20 proc. internautów, a w Skandynawii, Wielkiej Brytanii czy Niemczech 60 – 70 proc.
– Na złą reputację sklepy w Polsce same sobie jednak zapracowały. Działające bez doświadczenia, niesolidne placówki wystawiają zła opinię innym sklepom – tłumaczy Piotr Jarosz.



Zdecydowana większość z nich nie dysponuje zapleczem magazynowym, przez co nie są często w stanie realizować zamówień w wyznaczonym terminie.
– Za granicą problem ten rozwiązano dzięki firmom, które specjalizują się nie tylko w przesyłkach, lecz także logistyce i pakowaniu towarów. Z ich usług może skorzystać sklep. W Polsce takie przedsiębiorstwa dopiero się tworzą – mówi Tomasz Karwatka.
W innych krajach również łatwo otworzyć działalność w sieci, jednak tam też łatwiej sprawdzić wiarygodność firmy. Jest to możliwe online.
– Do tego rozpowszechnił się na szeroką skalę system certyfikacji sklepów internetowych, który potwierdza ich wiarygodność – podkreśla Piotr Jarosz.
W naszym kraju ten proces dopiero raczkuje, certyfikat ma może kilkadziesiąt z około 15 tys. działających w sieci sklepów.



Ujednolicenie zasad transakcji przez internet
● Jesienią komisarz UE ds. sprawiedliwości ma zaprezentować Komisji Europejskiej projekt nowego dobrowolnego prawa, proponowanego przez Polskę, regulującego e-handel. Ma to być zestaw reguł transgranicznego handlu w internecie akceptowany przez sprzedającego i kupującego, którzy decydują się na jego stosowanie, klikając w niebieski guzik na witrynie internetowej sprzedającego. Zatem transakcja odbywałaby się wówczas na zasadach określonych w europejskim rozporządzeniu, a nie według prawa krajowego. W takiej sytuacji zniknęłyby wątpliwości choćby w stosunku do sposobu rozstrzygania sporów konsumenckich. Jednocześnie zostałaby zachowana pełna swoboda kontraktowania.
● Opracowanie takich zasad wpłynęłoby na rozwój e-commerce. Z badań Komisji Europejskiej wynika bowiem, że w ramach handlu internetowego duża część oferentów ze starych państw członkowskich właśnie w obawie przed koniecznością zastosowania obcego prawa w przypadku reklamacji czy zwrotu nie sprzedaje swoich towarów do nowych krajów UE, w tym do Polski. Co więcej, do skutku nie dochodzi blisko 60 proc. e-transakcji. Niebieski guzik jako reżim prawny miałby być wdrożony we wszystkich krajach UE.