Coraz więcej płacimy za import gazu z Rosji. Od początku roku koszty zakupu surowca skoczyły o niemal 40 proc. Tymczasem regulator nie zgadza się na wzrost cen dla odbiorców w kraju. Wniosek złożony przez Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo w ubiegłym tygodniu URE po raz kolejny odesłał spółce do poprawki pocztą. – Jestem zaskoczona, że regulator tak ważną korespondencję wysyła jak zwykły list – dziwi się Joanna Zakrzewska, rzecznik PGNiG.

Reklama

W piątek pismo z URE do spółki nie dotarło. Czas ucieka. Jeśli URE nie zdąży do 16 czerwca zatwierdzić taryfy, nowy cennik nie będzie mógł wejść w życie 1 lipca. W PGNiG przyznają, że zagrożona jest płynność firmy. – PGNiG sprzedaje gaz dużo poniżej ceny zakupu – przyznaje Marek Kamiński, dyrektor w Ernst & Young.

W ubiegłym tygodniu Marek Woszczyk, prezes URE, nie wykluczył, że proces taryfowy może trwać nawet jeszcze kilka miesięcy. Zdaniem ekspertów, jeśli tak by się stało, wyniki PGNiG znacząco się pogorszą. – Słabsze wyniki to mniejsza możliwość zadłużania się. W konsekwencji spółka będzie musiała ograniczyć plany inwestycyjne, nie mówiąc już o potencjalnych akwizycjach, czyli na przykład przejęciu aktywów Vattenfallu – mówi „DGP” Marek Kamiński.

Analitycy nieoficjalnie mówią, że o braku zgody na nowy cennik gazu decydują względy polityczne – rząd nie chce, by ceny rosły przed wyborami. Nie mają jednak wątpliwości, że podwyżki są uzasadnione. O ile procent mogą skoczyć rachunki za gaz? PGNiG nie zdradza. Chodzi jednak o dwucyfrową podwyżkę. Spółka dziś sprzedaje gaz dużo poniżej ceny jego zakupu. Kamil Kliszcz, analityk DI BRE Banku, nie ukrywa, że wyniki z działalności handlowej będą słabe.

Reklama

Cena gazu, który PGNiG kupuje od Rosjan, uzależniona jest w głównej mierze od średniej dziewięciomiesięcznej ceny ropy. Porównując notowania z końca 2010 roku z prognozami na koniec 2011 roku, ropa drożeje o niemal 40 proc. Taki wzrost nie przekłada się bezpośrednio na cenę sprzedaży gazu, bo PGNiG jeszcze ma wydobycie krajowe, które jest tańsze. Spółka ustala więc cenę końcową dla odbiorców w kraju na podstawie miksu cen surowca krajowego i importowanego.

Wzrost notowań ropy wpływa natomiast praktycznie w skali jeden do jednego na kontrakty importowe, które zaspokajają ponad 70 proc. zapotrzebowania odbiorców. Średnio w minionym roku za gaz z Rosji Polska płaciła 336 dol. za 1000 m sześc. Biorąc pod uwagę wzrost cen ropy, pod koniec roku gaz może kosztować blisko 470 dol. Aleksiej Miller, prezes Gazpromu, mówił kilka tygodni temu, że zimą cena surowca eksportowanego do Europy może nawet przekroczyć 500 dol.

Ceny zakupu gazu od Gazpromu na III kwartał opierają się w głównej mierze na spotowych notowaniach ropy typu brent od początku listopada 2010 r. do końca czerwca 2011 r. Zakładając, że notowania ropy nie zmienią się radykalnie, cena baryłki wzrośnie w tym okresie o 39 proc.