Konkretne zarzuty szefa PiS do przyjętej w czwartek przez Sejm ustawy to: niepowołanie państwowej służby geologicznej i wprowadzenie możliwości handlu koncesjami na wydobycie gazu i niewydobywania go po zakupie koncesji. Zdaniem Jarosława Kaczyńskiego, przepisy te mogą doprowadzić do tego, że złoża znajdą się "w rękach osób, które mają zupełnie inne interesy niż Polska", dla których "odkrycie w Polsce dużych złóż gazu łupkowego będzie zmianą na niekorzyść".

Reklama

Na konferencji prasowej w Sejmie, która odbyła się po czwartkowych głosowaniach, Kaczyński powiedział, że w działaniu większości sejmowej nie widać "dbałości o interesy kraju". Wiceminister środowiska, główny geolog kraju Jacek Jezierski mówił z kolei w czwartek na konferencji prasowej w Sejmie, że zarzuty szefa największej opozycyjnej partii są chybione. "Państwową służbą geologiczną od 1918 roku jest Państwowy Instytut Geologiczny i nic w tej sprawie się nie zmieniło. Instytut rzetelnie i dobrze wykonuje swoje obowiązki wynikające ze statusu służby państwowej" - tłumaczył.

"Nie zmieniły się zasady przyznawania koncesji. Tak jak dotychczas udzielane są koncesje na poszukiwanie złóż, a potem osobna koncesja wydobywcza. Udzielanie koncesji należy do ministra środowiska i jest obwarowane przepisami. Pierwszeństwo w uzyskaniu koncesji wydobywczej ma firma, która prowadziła poszukiwania, ale odbywa się to w osobnej procedurze" - mówił Jezierski. "Jeśli firmy znajdą gaz, który w naszym kraju jest własnością skarbu państwa, będą musiały z państwem podpisać umowę na jego wydobycie - koncesję wydobywczą" - dodał.

Jezierski pokreślił, że nie zmieniły się też zasady obrotu koncesjami. "Tak samo poprzedni rząd, jak i obecny udzielają koncesji na poszukiwania i koncesje na wydobycie złóż" - podkreślił. "Poszukiwania złóż są bardzo kosztowne i to naturalne, że firmy po znalezieniu złóż przystępują do poszukiwania partnerów do ich wydobycia, którzy zainwestują swoje pieniądze. Tak dzieje się na całym świecie, że firmy montują konsorcja, które potem przystępują później do eksploatacji kopalin" - dodał.

Reklama

Przypomniał też, że koncesje nie mogą być "zamrożone", nie dają prawa do nieprowadzenia poszukiwań, czy niewydobywania złóż. "W koncesji są warunki, na jakich jest ona przyznawana. Jeśli (firma) nie spełni warunków w niej zapisanych, to koncesja zostanie odebrana" - zapewnił główny geolog kraju. Z kolei prezes PiS przekonywał, że "każde normalne państwo dbałoby o to, żeby (nad ewentualnym wydobyciem gazu łupkowego - PAP) była pełna kontrola". "Otóż dzisiejsza ustawa podtrzymuje i jeszcze jakby utwierdza sytuację, w której tej kontroli w gruncie rzeczy nie ma" - ocenił.

Jarosław Kaczyński mówił, że polskie złoża gazu łupkowego, które być może będą eksploatowane, oprócz waloru ekonomicznego mają też polityczny. "Ten gaz odpowiednio wykorzystany nie tylko uniezależnia nas od dostaw zewnętrznych, ale także może służyć uniezależnieniu kilku państw ościennych i zmienić pod tym względem bardzo poważnie sytuację w dużej części Europy" - powiedział.

W jego opinii być może Polska ma złoża gazu łupkowego warte ok. biliona dolarów. "To jest, jak na skalę polskiej gospodarki, naprawdę dużo. To jest więcej niż nasze roczne PKB" - mówił.

Jezierski podkreślił, że szacunki zasobów są na razie bardzo ogólne i należy poczekać jeszcze jakiś czas na ocenę faktycznych zasobów gazu łupkowego w Polsce. Badania zasobów prowadzi Państwowy Instytut Geologiczny wspólnie z amerykańską służbą geologiczną. Wyniki prac badawczych mogą być znane najwcześniej za trzy lata - dodał.