Stowarzyszenia samorządowe mówią zgodnie: plany ministra Rostowskiego zablokują nam inwestycje. Zarzucają też rządowi, że szuka w samorządach kozła ofiarnego własnych zaniechań, które doprowadziły do dramatycznego wzrostu długu publicznego, a nie chce zdjąć z nich zobowiązań, na które nie mają pieniędzy. Długi samorządów to ledwie 14,4 proc. ubiegłorocznego deficytu finansów publicznych, podał wczoraj GUS.
Gminy mają też dosyć cięcia ich dochodów np. przez kolejne ulgi w PIT. Jakby tego było mało, władze centralne nakładają na nie kolejne zadania, choć nie dają na ich realizację funduszy. Chodzi np. o dostosowanie domów opieki społecznej do wyśrubowanych standardów sanitarno-lokalowych. Muszą też zatrudniać pedagogów w szkołach i przedszkolach i respektować Kartę nauczyciela zawierającą kosztowe przywileje, bo rząd obawia się konfrontacji z nauczycielami i nie chce jej znieść. To szczególnie kuriozalny wymóg w przypadku przedszkoli. Ich prowadzenie jest zadaniem własnym gmin i budżet nie dokłada do nich ani grosza. A przedszkolanka ma 25-godzinny tydzień pracy, za co płaci gmina. – Mieliśmy z resortem finansów pracować nad deregulacją m.in. o wymogach zatrudniania w placówkach opieki społecznej oraz o Karcie – przypomina Marek Wójcik, wiceszef Związku Powiatów Polskich. Na razie prace utknęły we wstępnych konsultacjach.
Minister Rostowski nie chce jednak odpuścić. Jak ustaliliśmy, najpóźniej w przyszłym tygodniu wyśle do konsultacji projekt założeń ustawy, która zatrzyma tempo zadłużania samorządów. Ma mocne argumenty. Rząd obiecał Brukseli, że po wprowadzeniu reguły wydatkowej dla budżetu centralnego wdroży podobne rozwiązanie dla samorządów. Minister finansów musi też udowodnić, że potrafi zredukować olbrzymi deficyt i dług publiczny. Inaczej cena jego obsługi wzrośnie, a Bruksela może wystąpić z sankcjami.
MF chce ograniczyć deficyt w samorządach do 4 – 5 proc. ich wydatków w przyszłym roku, a potem co roku zmniejszać go o 1 pkt proc., docelowo do 1 proc. Ustawa ma też ograniczać przyrost długu w samorządach, wprowadzając pułap zadłużenia w odniesieniu do roku 2009 lub 2010. Ponieważ jednak samorządowcy protestują, że może to zaburzyć inwestycje w gminach, resort finansów proponuje, aby do tej reguły nie zaliczać środków na współfinansowanie inwestycji unijnych. Ukłon w ich stronę to także umożliwienie im handlu limitami deficytu.
Reklama