W ciągu najbliższych pięciu lat wzrost cen energii w Ontario, najludniejszej kanadyjskiej prowincji, szacowany jest na 46 proc. - poinformowała agencja Canadian Press. Podwyżki te mają pozwolić na niezbędne inwestycje i całkowite odejście od energetyki węglowej do 2014 roku. Ich skala przeraża jednak konsumentów. Z problemem akceptacji skali podwyżek boryka się Ontario Energy Board, odpowiednik polskiego Urzędu Regulacji Energetyki. Kolejna podwyżka zacznie obowiązywać od początku marca.

Reklama

Rząd prowincji ma duży problem, bo np. produkująca dwie trzecie energii elektrycznej w Ontario firma Ontario Power Generation (OPG) jest przedsiębiorstwem należącym do rządu. Firma musi inwestować, a jednocześnie rząd wymusza na niej jak najmniejsze podwyżki cen.

Drastyczny wzrost cen prądu to jednak nie wszystko. Od połowy ubiegłego roku rachunki za energię elektryczną w Ontario zostały powiększone o 13 proc. - tyle właśnie wynosi wprowadzony wówczas będący odpowiednikiem VAT podatek HST. HST zastąpił dwa wcześniejsze podatki i łącznie wynosi tyle, ile ich suma, ale przy okazji został nałożony na część produktów i usług dotychczas wolnych od podatku. Już wówczas zaczęła się polityczna awantura, która skłoniła rząd prowincji do wprowadzenia dopłat do rachunków za energię, wynoszących 10 proc.

Część ekspertów uważała, że klienci będą mogli skuteczniej zarządzać swoimi rachunkami za prąd dzięki nowym, "inteligentnym" licznikom, które zliczają ile energii klient zużywa w godzinach szczytu, w godzinach "średniego" zapotrzebowania i poza godzinami szczytu. W godzinach szczytu prąd kosztuje prawie 10 centów za kWh (ok. 30 groszy), poza godzinami szczytu - jest o połowę tańszy.

Reklama

Władze twierdziły nawet, że takie liczniki będą prowadzić do racjonalnych decyzji, czyli na przykład o robieniu prania poza godzinami szczytu (po godz. 21 i w weekendy). W praktyce jednak wprowadzenie "inteligentnego" licznika prowadzi do wzrostu wysokości rachunków, bo nawet przy bardzo świadomej dyscyplinie korzystania z prądu pewnych czynności nie da się przełożyć na później czy na weekend.

Szef władz Ontario Dalton McGuinty - jak pisze Canadian Press - sądzi, że większość mieszkańców prowincji zrozumie, na jakie ryzyko jest narażony system energetyczny bez inwestycji oraz że zamknięcie elektrowni węglowych pozwoli zmniejszyć koszty publicznej opieki zdrowotnej. Media przypominają jednocześnie, że np. Hydro One, firma przesyłowa i jednocześnie dystrybutor energii, już grozi, iż zalegającym z opłatami będzie po prostu wyłączał prąd.

Opozycja od dłuższego czasu ostrzega, iż kanadyjskie rodziny to nie bankomaty, które można dowolnie eksploatować - przypomina Canadian Press. Opozycja zapowiada też, że sprawa rosnących cen energii będzie jednym z głównych tematów w nadchodzącej kampanii wyborczej. W październiku tego roku będzie wiadomo, czy cena energii może wpłynąć na sytuację polityczną.