"Nie podejmuje się weryfikacji, tego, jakimi motywami kierowała się Federacja Rosyjska zamykając rurociąg do Możejek. Tej odpowiedzi może udzielić tylko rząd Federacji Rosyjskiej" - skomentował rewelacje rosyjskiej prasy o tym, że to rosyjski wicepremier nakazał zakręcenie ropy dla Możejek, na środowej konferencji prasowej w Warszawie minister spraw zagranicznych, Radosław Sikorski.

Reklama

"Mam nadzieję, że to będzie bodźcem do przyjrzenia się sprawie ponownie, bo ktoś podejrzliwy może dojść do wniosku, że sprawa jest polityczna, a nie techniczna" - dodał.

Jak zaznaczył Polska życzyłaby sobie, aby ten rurociąg zaczął z powrotem działać. Podkreślił, że sprawa ta wielokrotnie była podnoszona przez naszą dyplomację. "Jeśli przyczyny są techniczne, to już trochę długo się ciągnie ten remont. Nawet zaoferowaliśmy pomoc techniczną, jak trzeba to i finansową w remoncie, a coś nie może do niego dojść" - wskazywał szef MSZ.

Sikorski podkreślił, że nie traktuje depesz Wikileaks jak Biblii. Podkreślił, że na własnym przykładzie może stwierdzić, że są w nich błędy, np. w opisie jego decyzji. Z publikacji "Nowej Gaziety" wynika, że Sieczin wydał polecenie wstrzymania dostaw ropy na początku lipca, a do awarii rurociągu Przyjaźń, którym rosyjskie paliwo było tłoczone do Możejek, doszło w końcu tego miesiąca.

Reklama

Z materiału tego wynika także, iż krok ten miał zmusić polski PKN Orlen do zrezygnowania z kupna Mazeikiu Nafta, zanim Komisja Europejska zatwierdzi tę transakcję.

Większość akcji MN należała do rosyjskiego koncernu Jukos, kontrolowanego przez skonfliktowanego z Kremlem przedsiębiorcę Michaiła Chodorkowskiego. Przejęciem tych zakładów zainteresowane były też inne rosyjskie kompanie naftowe, w tym Łukoil, Rosnieft i TNK-BP.

Amerykańscy dyplomaci w roku 2006 nie wykluczali, że w ślad za wstrzymaniem dostaw ropy do Możejek rurociągiem Przyjaźń wicepremier Sieczin będzie próbował zakazać rosyjskim koncernom dostarczanie rafinerii surowca przez porty Primorsk i Butynga. Według "Nowej Gaziety", realizacji tego scenariusza zapobiegły władze w Wilnie, które zagroziły Rosji zamknięciem linii kolejowej do Kaliningradu.