W komentarzu JP Morgan wskazuje, iż ambicją polskich polityków jest być tam, gdzie zapadają najważniejsze decyzje, to znaczy wśród państw członkowskich Europejskiej Unii Monetarnej.

Drugim względem jest to, iż zobowiązania dłużne Polski, choć pokaźne, nie są aż tak wysokie, jak w przypadku Węgier (ok. 80 proc. PKB - PAP), a zatem Polsce będzie łatwiej spełnić kryterium członkowskie.

Reklama

Bank przyznaje, iż w czasie recesji spowodowanej przez globalny kryzys finansowy z lat 2008-09, Polska dobrze wyszła na tym, że była poza eurostrefą, a polski PKB już teraz jest o 6 proc. powyżej poziomu z końca 2008 r.

"Można argumentować, iż wkład do tego wyniku miał elastyczny kurs wymiany PLN oraz niezależny bank centralny. Polska najbardziej w regionie skorzystała też z unijnych funduszy strukturalnych i spójnościowych" - zaznacza komentarz.

Reklama

Mimo tych korzyści JP Morgan przekonany jest, że wprowadzenie euro pozostanie długofalowym celem strategicznym polskich polityków, mimo iż nie będą chcieli zobowiązać się do konkretnej daty.

Ostatnie sondaże opinii wskazują na rosnącą niepopularność euro i politycy nie mają powodu, by przyspieszyć proces integracji z EMU - zauważa komentarz.



Reklama

Wśród powodów słabnącej popularności wspólnej, europejskiej waluty w Polsce i innych państwach regionu analitycy uwypuklają to, że członkowstwo w EMU nie gwarantuje obniżki kosztów zaciągania długu, a rozrzutność fiskalna zwiększa koszt bez względu na to, czy kraj należy, czy nie należy do EMU.

Po drugie pakiety pomocy finansowej dla Grecji i Irlandii dowodzą, iż państwa EMU mają do wyboru: otrzymać pomoc, lub jej udzielić. W tym drugim wypadku taka pomoc jest ograniczeniem własnych zabiegów konsolidacyjnych rządu i może napotkać na opór ze strony podatnika.

Przykładem niechęć Słowacji, kraju o niskich przychodach na głowę ludności, do pomagania bogatszej od niej Grecji.

Przyszli członkowie EMU muszą też brać pod uwagę potencjalnie kosztowny scenariusz rozpadu eurostrefy. Ryzyko z tego powodu nazywa bank "minimalnym, ale bynajmniej nie zerowym i potencjalnie rosnącym".