Do świadomości przedsiębiorców coraz dobitniej dociera, że gama nieszczęść, jaka może zagrozić ciągłości pracy ich firmy, jest spora – mogą ją zaatakować wirusy, cyberprzestępcy, ale też serwery mogą zostać zniszczone przez powódź czy np. spadający na dach helikopter. Stąd coraz większe zainteresowanie usługami zapewniającymi bezpieczeństwo teleinformatyczne.
Do niedawna firmy traktowały to jak luksus i, jak wynika z najnowszego badania GUS, dziś zabezpieczenia danych stosują tylko firmy z sektora finansów i ubezpieczeń (66 proc). Nawet w informatycznym i telekomunikacyjnym kompleksowa polityka bezpieczeństwa to rzadkość – stosuje ją co trzecia firma. – Ale często zabezpieczenia są papierowe – uważa Maciej Iwanicki, inżynier systemowy w Symantec Polska.
Jednak, jak mówi Paweł Radziłowski, prezes firmy PBSG oferującej zarządzanie IT, po powodziach i katastrofie smoleńskiej firmy stały się bardziej przezorne.
Sztandarowym przykładem jest ZUS, który pod koniec czerwca otworzył nowoczesne centrum przetwarzania danych w Piasecznie. Na 700 mkw. zainstalowane zostały systemy teleinformatyczne obsługujące wszystkie jednostki biznesowe wchodzące w skład Grupy PZU – z najnowszymi systemami monitoringu, chłodzenia i zasilania rezerwowego. Ale na wypadek, gdyby uległo ono zniszczeniu, zapasową serwerownię PZU ma jeszcze w Warszawie.
Reklama



Reklama
Specjaliści przewidują, że wydatki – zarówno na lepsze fizyczne zabezpieczanie serwerów, jak i na specjalne systemy zarządzania danymi – mogą być w przyszłym roku o 20 – 30 proc. większe niż dziś.
– Kryzys zmniejszył zainteresowanie takimi usługami, ale teraz coraz więcej przedsiębiorstw zaczyna inwestować w zabezpieczenie działalności – potwierdza Marek Michura z Davidson Consulting. Zwłaszcza te duże chcą się bronić przed wywiadem gospodarczym oraz przestępcami stosującymi phishing czy pharming, czyli wyłudzanie danych. Takie problemy w ostatnim roku miało 9 procent firm, z czego co dziesiąta z powodu ataku z zewnątrz.
Najpopularniejszymi metodami zabezpieczania się jest wprowadzanie silnych haseł i tworzenie kopii zapasowych danych. Rynek oferuje jednak coraz bardziej zaawansowane rozwiązania. Wprowadzenie centralnego systemu kontroli i zarządzania danymi dla firmy średniej wielkości to koszt ok. 40 – 50 tysięcy zł.
Co grozi za włamanie się do czyjegoś komputera
Uzyskując nielegalnie dostęp do kont innych osób, można popełnić kilka przestępstw naraz. Na przykład naruszyć przepisy o ochronie informacji oraz przepisy chroniące mienie. W grę może wchodzić m.in.: nielegalne uzyskanie informacji, niszczenie, zmiana lub usuwanie informacji, niszczenie, usuwanie, zmiana lub utrudnianie dostępu do komputerowych baz danych, zakłócanie pracy systemu komputerowego lub sieci komputerowej lub tzw.
oszustwo komputerowe. To ostatnie przestępstwo polega na bezprawnym wpływaniu na gromadzenie, przetwarzanie i przesyłanie informacji lub ich zmiana w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub wyrządzenia innemu szkody. W zależności od kwalifikacji danego czynu różne jest zagrożenie ustawowe. Granica odpowiedzialności karnej wynosi od dwóch do pięciu lat pozbawienia wolności.