Od września będziemy rządowi wystawiać oceny, publikując barometr „DGP”. Weźmiemy pod uwagę stopień realizacji opisywanych już przez nas w maju 16 reform koniecznych dla Polski. Skala ocen rządu wynosi od -300 do +300. Będziemy je publikować co 30 dni.
Metodologię barometru przygotowaliśmy we współpracy z dziewięcioma wybitnymi ekonomistami z Rady Monitorującej „DGP”, której przewodniczy prof. Krzysztof Rybiński, były wiceprezes NBP.
Uważamy, że natychmiastowych działań naprawczych wymagają takie dziedziny, jak: finanse publiczne, systemy emerytalne, wykorzystanie środków unijnych, reforma systemu ochrony zdrowia, prywatyzacja, ułatwienia dla przedsiębiorstw, aktywizacja zawodowa Polaków, bezpieczeństwo energetyczne, wymiar sprawiedliwości czy zwiększenie wydajności administracji publicznej. Konieczne jest przyspieszenie rozwoju infrastruktury, wdrożenie programu Polski cyfrowej, uwolnienie rynków energii, gazu, lotniczego i pocztowego oraz stworzenie wydajnego systemu pomocy społecznej.
Dziś zaczynamy od podstaw – oceny dotychczasowych działań i zaniechań szefów kluczowych dla polskiej gospodarki resortów. Wskazujemy, co zrobili dla gospodarki, a do czego zabrakło im odwagi i jakie to ma konsekwencje. Analizujemy, które z ministerialnych projektów doprowadzą do poprawy sytuacji, a które są szkodliwe.
Reklama



Reklama
JACEK ROSTOWSKI - minister finansów
Powinien być znienawidzonym przez wszystkich księgowym, bezwzględnie pilnującym deficytu i długu. Niestety staje się coraz bardziej politykiem. Dowiódł tego, choćby godząc się na zwiększenie ulg komunikacyjnych dla studentów, co będzie kosztowało w skali roku 250 mln zł. Jego działania w sferze finansów publicznych są niewystarczające, zwłaszcza w sytuacji groźby nawrotu światowej recesji. W ubiegłym roku, mimo zapowiedzi cięć, wydatki sektora finansów publicznych wzrosły aż o 10 proc. Reguła wydatkowa, która ma je okiełznać, dotyczy tylko nowych wydatków, a więc jej skuteczność będzie ograniczona.
Tymczasem minister musi szybko pokazać, skąd weźmie w ciągu 3 lat 50 – 60 mld zł.
Na razie zdecydował się na podwyżkę VAT, wyciągając z kieszeni obywateli 5 – 5,5 mld zł, i tylko na niewielkie oszczędności. Głównie na armii oraz zamrożeniu nowych etatów i pensji w administracji. Tu działania ministra nie są spójne – równocześnie godzi się na wysokie podwyżki dla nauczycieli.
Pilną rzeczą jest poprawa ściągalności podatków – wpływy z CIT i PIT są słabsze niż przed rokiem, choć gospodarka rośnie. Czekamy też na efekty negocjacji Rostowskiego z Komisją Europejską w sprawie zmiany sposobu liczenia długu. Niewliczanie do niego transferów do OFE zmniejszyłoby go z ponad 50 do 37 proc. PKB. To byłby wielki sukces, choć księgowy.



JOLANTA FEDAK - minister pracy
Po sukcesie, jakim była reforma emerytur pomostowych, trudno znaleźć kolejne. Może dlatego, że zbyt dużo czasu traci na krucjatę przeciw OFE, zamiast skupić się na walce o niższe prowizje i zaostrzenie konkurencji między towarzystwami. Proponowane przez nią obniżenie przekazywanych im składek lub zawieszenie płatności byłoby rozmontowaniem reformy emerytalnej Buzka. W najbliższych dniach projekt Fedak znów trafi pod obrady rządu.
Jolanta Fedak sprzeciwia się wydłużaniu wieku emerytalnego i zrównaniu go dla kobiet i mężczyzn, choć biorą się do tego kolejne kraje europejskie. Nie uważa za konieczną reformę KRUS, która „w miarę dobrze działa”.
Za mało uwagi poświęca rynkowi pracy i zachęcaniu Polaków, by pracowali jak najdłużej. Średni wiek przechodzenia na emeryturę to 59 lat, jeden z najniższych w Europie. Trzeba też uelastycznić przepisy i usprawnić działanie urzędów pracy. Na razie służą głównie rejestracji bezrobotnych i wypłacaniu im zasiłków.



CEZARY GRABARCZYK - minister infrastruktury
Gdy obejmował swój urząd, dawano mu kilka miesięcy, teraz ma silną pozycję, bo jako pierwszy z ministrów dwudziestolecia rozruszał budowę autostrad. Przygotował specustawę drogową, podpisał kontrakty na 1606 km autostrad, dróg ekspresowych i obwodnic, z czego większość powinna powstać przed Euro 2012. Niestety niemal cały wysiłek idzie na autostrady, natomiast już na drogi ekspresowe zabrakło sił – w budowie jest ich mniej niż 400 km. Inwestycjom drogowym towarzyszą też znaczne opóźnienia. Powodem tego jest obcięcie funduszy, nowe prawo środowiskowe, ale i bałagan. Trudno wyjaśnić, dlaczego np. najpierw wyrzuca się firmę Alpine Bau za zbyt wolne tempo robót na A1, by po kolejnym przetargu i stracie czasu przekazać jej te same prace.
O ile w drogownictwie mamy przyspieszenie, o tyle na kolei stagnację. Poza rozpoczęciem remontów kilku dworców nic się nie dzieje. PKP Intercity podały fatalne wyniki finansowe za I półrocze tego roku i znów trzeba będzie opóźnić ich debiut giełdowy. Jeszcze więcej kosztują zaniechania działań restrukturyzacyjnych w przypadku Poczty Polskiej, która zmierza prostą drogą do bankructwa.



WALDEMAR PAWLAK - minister gospodarki
Obiecywał, że do 2010 r. zniknie jedna czwarta przepisów utrudniających życie przedsiębiorcom, a firmę będziemy mogli założyć w jednym okienku. Okienko dalej nie działa jak należy i przyszli przedsiębiorcy oprócz urzędu gminy muszą odwiedzić ZUS, a często i urząd skarbowy.
Tylko kilka rzeczy się udało: można zawieszać działalność gospodarczą, spadły koszty zakładania spółek, a urzędnicy nie mogą ich już tak często nękać kontrolami. Dalsze działania w tym kierunku byłyby bardzo pożądane, jednak Pawlak wolał się zajmować promowaniem nierealnych pomysłów, typu unieważnienie opcji walutowych czy prywatyzacja pracowniczo-menedżerska.
Tymczasem najpilniejsza dziś sprawa to renegocjacja i podpisanie umowy gazowej poprzedzone sprawdzeniem, czy umowa jest zgodna z prawem UE. Dalsze zwlekanie może się zakończyć brakiem tego surowca już najbliższej zimy.
Sposobem na dywersyfikację źródeł pozyskiwania energii ma być wprowadzenie energetyki jądrowej. Plan opóźnia się jednak i już wiadomo, że pierwsza elektrownia nie powstanie w 2020 r., ale najwcześniej dwa lata później. Jeśli Pawlak nie przyspieszy, czekają nas wysokie kary unijne z tytułu emisji CO2.



ALEKSANDER GRAD - minister skarbu
Po pierwszych porażkach, jak sprzedaż stoczni czy unieważnienie przetargów na Eneę i warszawską giełdę, wyraźnie usprawnił prywatyzację. Działa w trudnych warunkach, gdyż rynki finansowe jeszcze nie otrząsnęły się po kryzysie. Na plus trzeba mu zwłaszcza zapisać dwie rzeczy: zakończył spór z Eureko o PZU i wziął się ostro do sprzedaży tzw. resztówek, których jego poprzednicy unikali jak ognia.
Problem w tym, że często prywatyzacja polega na kupowaniu udziałów jednej spółki państwowej przez drugą państwową, co nie prowadzi do ograniczenia wpływów urzędników na spółki. Wśród krajów OECD Polska ma dalej największy stopień kontroli państwa nad działalnością gospodarczą. Grad zwiększył za to rolę tzw. akcjonariatu obywatelskiego w prywatyzacji, np. akcje Tauronu kupiło 230 tys. osób bez konieczności brania wielkich kredytów na ten cel.
Choć nie zamierzał sprzedawać dalszych udziałów w „firmach strategicznych”, pod presją trudnej sytuacji finansowej państwa zdecydował się trzykrotnie zwiększyć wpływy w przyszłym roku. W PZU i PKO BP państwo zatrzyma sobie tylko jedną czwartą akcji. W tym roku powinien sprzedać papiery koncernu energetycznego ENEA, GPW i Lotosu.
Aleksander Grad stoi wraz z Janem Krzysztofem Bieleckim za akcją odzyskania BZ WBK. Wciąż nie jest jednak do końca jasne, co zrobi z tym bankiem i czy cała operacja się opłaci.