Jeszcze rok temu mało kto wierzyłby, że kraje strefy euro zgodzą się na warty 750 miliardów euro mechanizm ratunkowy dla zadłużonych i zagrożonych kryzysem państw. Ale w kryzysie zadłużenia "niemożliwe stało się możliwe, a to co wydawało się nie do pomyślenia - rzeczywistością" - pisze komentator "WSJ" Iain Martin. Jak odnotowuje, reakcje na propozycję polskiego komisarza najlepiej można opisać jako "mieszane". Według "WSJ" Berlin i Londyn nie kryły wprawdzie sceptycyzmu, ale już Paryż ocenił propozycję jako "pojawiającą się w nieodpowiednim momencie", a to nie oznacza jej całkowitego skreślenia.

Reklama

Lewandowski przedstawi we wrześniu przegląd budżetu UE. W poniedziałek w wywiadzie dla "Financial Times Deutschland", a potem także dla PAP powiedział, że wobec niechęci państw, w tym największych płatników jak Berlin, do płacenia większych składek na UE przedstawi kilka propozycji, w tym wprowadzania unijnego podatku, który zasiliłby unijną kasę. "Lewandowski zdaje się sugerować, że jeśli kraje członkowskie chcą mniej dokładać się do wspólnej kasy, muszą zrozumieć, że pieniądze powinny pochodzić z innych źródeł" - zwraca uwagę komentator "WSJ".

Według niego po uchwaleniu pakietu ratunkowego silniejsze kraje, "dźwigające w sytuacji kryzysu potencjalnie największy ciężar (związany ze wsparciem słabszych krajów - PAP), muszą w porę zagwarantować ustanowienie właściwego, rygorystycznego nadzoru nad budżetami krajowymi, tak by zagrożenie dla nich było jak najmniejsze". "W tej sytuacji jakaś forma bezpośredniego opodatkowania nie jest niewyobrażalna" - podsumowuje Martin.