Gazprom przekonuje, że nie ma innego wyjścia, bo Białoruś zalega mu z opłatami za dostawy. A Rosjanie twierdzą, że Białorusini mają pieniądze na uregulowanie długów. Tylko nie chcą zapłacić.

Reklama

Mińsk jest winien Gazpromowi 456 mln dolarów. W czerwcu Białoruś dostała od koncernu 625 mln dolarów - była to pierwsza rata za połowę udziału w Biełtransgazie. To przedsiębiorstwo, które odpowiada za przepływ gazu na Białorusi, a które w maju przejęli Rosjanie.

Co to dla nas oznacza? Gazprom zapewnia, że nic. Według Rosjan, dostawy dla Polski i innych krajów Europy Zachodniej nie będą zakłócone. Bo właścicielem gazociągów jest koncern, który będzie mógł kontrolować, czy ktoś po drodze przypadkiem nie kradnie błękitnego paliwa. Poza tym, jeśli spadnie ciśnienie w rurze biegnącej przez Białoruś, Rosjanie mogą przesyłać nam więcej surowca przez Ukrainę.

W przeszłości jednak gazowe konflikty między Moskwą a Mińskiem dawały się nam we znaki. Ostatnio odczuliśmy to w styczniu, kiedy przerwano na trzy dni dostawy rosyjskiej ropy do Polski i Niemiec. Także agencja Reutera, pisząc o kryzysie, przypomina o silnym uzależnieniu Europy od rosyjskich dostaw surowców energetycznych.

Reklama