Ubezpieczyciele imają się wszelkich sposobów, byle tylko jak najpóźniej wypłacić nam odszkodowanie. Tłumaczeń, dlaczego zwlekają z przelaniem pieniędzy na nasze konto, zawsze było wiele: a to brak jakiś dokumentów, a to nie ma jeszcze wyceny rzeczoznawcy albo kwity krążą gdzieś po Polsce pocztą.
Ale teraz firmy ubezpieczeniowe będą dwoić się i troić, byle tylko zdążyć z wypłatami odszkodowań w 30 dni od dnia zgłoszenia szkody, czyli tak, jak przewiduje prawo. A wszystko dlatego, że w Sejmie leży właśnie nowa ustawa o ubezpieczeniach. Zapisano w niej, że jeśli jakieś towarzystwo bez bardzo poważnego powodu zwlekać będzie z zapłatą, zapłaci karę wysokości 4-krotności oprocentowania kredytu lombardowego ogłaszanego przez NBP - pisze "Dziennik Zachodni".
Czyli jeśli np. należy się nam 100 tys. zł za spalone mieszkanie i dostaniemy je później niż 30 dni od daty zgłoszenia pożaru, a ubezpieczyciel nie będzie w stanie się z tego wytłumaczyć, zapłaci 22 tys. zł kary do kasy Polskiej Izby Ubezpieczeń zrzeszającej towarzystwa. Niestety, nie wiadomo dokładnie, jakie tłumaczenie zostanie przyjęte przez izbę, a jakie zostanie uznane za niewystarczające.
Klienci powinni się cieszyć, jeśli uda się przyjąć nową ustawę. Ale eksperci radzą, by z karami uważać. Bo zawsze towarzystwa mogą podnieść nam wysokość składek, tłumacząc się wyższymi kosztami. A wtedy wszyscy zapłacimy więcej, niezależnie od tego, czy kiedykolwiek dostaliśmy jakieś odszkodowanie, czy też nie.
Koniec z czekaniem, aż ubezpieczyciel łaskawie wypłaci nam odszkodowanie za zalane mieszkanie czy uszkodzone auto. Jeśli bez poważnego powodu zrobi to później niż 30 dni od zgłoszenia szkody, zapłaci karę wysokości ponad 20 proc. tej kwoty.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama