Dawna włókiennicza stolica Polski zmienia charakter. Do miasta ściągają biznesowe giganty: Indesit, Gillette, Dell i ostatnio Hilton. Przesądzone jest powstanie studia filmowego Davida Lyncha. To prawdziwy renesans Łodzi.

Reklama

Jeszcze 20 lat temu Łódź szczyciła się mianem włókienniczego zagłębia kraju. Ale zakłady splajtowały, a mieszkańcy wyjechali szukać szczęścia gdzie indziej. Miasto pogrążyło się w marazmie. Teraz przeżywa swój renesans. O Łodzi w samych superlatywach rozpisuje się zagraniczna prasa - m.in. brytyjskie "The Independent" i "Financial Times". "Można powiedzieć, że panuje moda na nas. Firmy otwierają swoje zakłady i wcale nie zamierzają się przeprowadzać. A ich sukces ściąga do miasta nową falę biznesu. Moda więc cały czas się rozwija i na pewno nie przeminie" - cieszy się Jerzy Kropiwnicki, prezydent Łodzi.

Rzeczywiście inwestorzy pchają się do Łodzi drzwiami i oknami. Swoje fabryki mają tu takie giganty jak Indesit, Bosch, Gillette czy Phillips. W XIX-wiecznych, zabytkowych murach po dawnych zakładach włókienniczych należących do Izraela Poznańskiego powstała Manufaktura, największe centrum handlowe w Polsce i jedno z największych w Europie.

W Łodzi zakochał się amerykański reżyser David Lynch, który w ciągu kilku lat uruchomi w mieście swoje studio filmowe. Na inwestycję zdecydował się amerykański koncern Dell i ostatnio Hilton, który za 220 mln zł postawi w centrum pięciogwiazdkowy hotel. "Kolejni chętni czekają w kolejce" - zdradził Jerzy Kropiwnicki podczas uroczystego podpisania aktu notarialnego pod budowę Hiltona.

Reklama

Dlaczego Łódź działa na inwestorów jak magnes? "Dostrzegamy w mieście ogromny potencjał rozwoju. Poza tym rzadko zdarza się działać w tak przyjaznym środowisku otwartym na inwestorów" - mówi Simon Mann, wiceprezes Bacoli Properties, która w imieniu Hiltona wybuduje w Łodzi hotel.

W podobnym tonie wypowiadają się inni inwestorzy. Podkreślają położenie Łodzi, u zbiegu przyszłych autostrad. Dostrzegają blisko 120-tysięczną rzeszę studentów i pracowników wyższych uczelni - potencjalnych pracowników. Dla Della, który na łódzkim Olechowie kosztem blisko 200 milionów euro postawi swoją drugą, europejską fabrykę komputerów, ma to kolosalne znaczenie.

"W naszej irlandzkiej fabryce zatrudniamy około 20 procent Polaków. Podziwiamy ich zaangażowanie i umiejętność pracy przy nowych technologiach. To właśnie oni w dużej mierze przyczynili się do tego, że na nową inwestycję wybraliśmy Polskę" - mówi Sean Corkery, przedstawiciel amerykańskiego koncernu. Dlaczego akurat wybraliśmy Łódź? "Mamy tu dostęp do ludzi dobrze wykształconych, chętnych do pracy. Z każdym dniem utwierdzamy się, że dobrze wybraliśmy" - dodaje Corkery.

Reklama

Marek Michalik, wiceprezydent Łodzi odpowiedzialny za inwestycje, tłumaczy, że miasto nie czekało bezczynnie na inwestorów. Kusiło ich. Łódź jako pierwsza metropolia w Polsce zdecydowała się zlecić opracowanie strategii rozwoju międzynarodowej firmie doradczej McKinsey & Company. Kosztowała milion euro. "To był strzał w dziesiątkę, chociaż byliśmy ostro krytykowani za to, że zlecamy strategie firmie doradczej z zagranicy, a nie korzystamy z pomocy naszych uniwersyteckich ośrodków" - mówi Marek Michalik. "Ust przeciwnikom nie zamkniemy nigdy, ale decyzja o inwestycji Della, a teraz Hiltona, to dla mnie dwa najważniejsze wydarzenia w najnowszej historii miasta. Kamienie milowe, które powodują, że wchodzimy na najwyższą półkę inwestycji" - tłumaczy wiceprezydent.

Na śmiałe poczynania Łodzi z lekką nutką podziwu spoglądają na Pomorzu. "Rzeczywiście Łodzi ostatnio się powodzi" - mówi żartobliwie Marcin Szpak, wiceprezydent Gdańska odpowiadający za rozwój gospodarczy. Całkiem serio dodaje jednak: "Jesteśmy pod wrażeniem skuteczności pozyskiwania przez Łódź dużych inwestorów takich jak Dell czy wcześniej Gillette". W tej kwestii zdecydowanie wyróżnia się na tle innych miast. "Jako rodowita wrocławianka muszę przyznać: Łódź jest w tej chwili najmodniejszym miastem w Polsce" - mówi Iwona Janicka, przedstawicielka Della.