Igor Chalupec dobrze wiedział, co mu się należy po odejściu z koncernu. Bo to, że dostanie odprawę i jaka będzie jej wysokość, zapisane jest w statucie PKN Orlen - pisze "Parkiet".

I tak każdy odwoływany ze stanowiska prezes otrzymuje na otarcie łez tyle pieniędzy, ile zarobiłby w firmie, pracując równy rok. W przypadku Chalupca 12 miesięcznych zasadniczych pensji dało 1,5 mln zł. To oznacza, że jego tzw. wynagrodzenie podstawowe (bez np. premii czy nagród) przekraczało 120 tys. zł.

Choć odprawy Chalupcowi wielu zazdrości, nie jest to zawrotna jak na PKN Orlen kwota. Bo poprzednicy tego prezesa zażądali za to, że szefowali firmie, o wiele, wiele więcej. Do historii przeszły już 13 mln zł, które miał otrzymać na pożegnanie Zbigniew Wróbel, i 7 mln zł, jakie chciał Jacek Walczykowski, który w fotelu prezesa spółki zasiadał ledwie kilkanaście dni. Mieli dostać, ale nie otrzymali do tej pory ani grosza, bo koncern uważa, że aż tyle im się nie należy.



Reklama