W styczniu najwięcej, bo aż o 6 proc., wzrosła średnia cena metra kwadratowego mieszkania w Gdańsku (5874 zł). Niewiele mniej w Krakowie (od 5,7 proc. do 7891 zł za metr). Ale już o połowę mniejsze wzrosty były w Poznaniu i Wrocławiu (4984 zł i 6751 zł). Najmniej zdrożały mieszkania w Warszawie - zaledwie o 1,1 proc. (8656 zł).
Według specjalistów z serwisu oferty.net, to kolejne po listopadowym ostre wyhamowanie cen to zapowiedź definitywnego końca szaleństwa cenowego na rynku mieszkaniowym w stolicy.
Co prawda w styczniu wciąż drożały kawalerki - o 3,3 proc., ale już lokale 3-pokojowe prawie nie drgnęły (wzrost o 0,3 proc.), a większe nawet spadły - aż o 2,1 proc.
Skąd postój we wzroście cen dużych mieszkań? Powód jest prosty - coraz mniej osób stać na tak drogi zakup. Bo ceny apartamentów po prostu zwariowały, a zarobki pozostały na niemal tym samym poziomie. Dla banków liczy się w końcu zdolność kredytowa, więc niechętnie dawały kredyty. Skończyło się na tym, że na średniej wielkości mieszkanie w stolicy, za cenę ponad 400 tys. zł, nie stać już było nawet średnio zarabiających.
Spadek popytu wymusił obniżkę cen także u sprzedających. Agenci nieruchomości potwierdzają, że w trakcie negocjacji można zbić cenę bez większego kłopotu nawet o kilkanaście tysięcy złotych.
Kto liczył na łatwy zarobek na handlu mieszkaniami w Warszawie, właśnie się przeliczył. Ceny zahamowały. W styczniu duże mieszkania można było w stolicy kupić nawet taniej niż w grudniu. W innych miastach Polski ceny co prawda jeszcze rosną, ale znacznie wolniej, i już wszędzie specjaliści mówią - szał się kończy.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama