Premier Karim Masimow tłumaczy zablokowanie zagranicznych inwestycji naftowych ekspansją chińskich przedsiębiorstw inwestujących w przemysł paliwowy jego kraju.

Eksperci są zdumieni tą decyzją. Co prawda miesiąc temu koncern China International Trust & Investment kupił za 1,9 mld dol. złoże Karazahanbasmunai, którego zapasy szacuje się na 350 mln baryłek, była to jednak dopiero druga wielka chińska inwestycja w tym kraju. Dużo większe udziały w kazachskich złożach mają koncerny amerykańskie czy rosyjskie.

Eksperci twierdzą, że to właśnie interesy Moskwy mogą kierować decyzją Astany. "Niewykluczone, że zdecydowały naciski Rosji" - mówi wprost Andrzej Maciejewski, ekspert energetyczny Instytutu Sobieskiego. Jego zdaniem, Rosjanie mogą wykorzystywać fakt, że przez ich terytorium płynie większość kazachskiej ropy. Prawdopodobnie dlatego zażądali wstrzymania ekspansji zagranicznych koncernów w azjatyckiej republice.

To kłopot nie tylko dla wielkich firm paliwowych, ale również dla polskich spółek naftowych. Azjatycka republika jest celem pielgrzymek naszych koncernów. Chcą one tam kupić złoża ropy i uniezależnić się od rosyjskich dostaw. Zarówno przedstawiciele Grupy Lotos, jak i PKN Orlen przyznają, że mają na oku kilkanaście projektów wydobywczych w tym kraju.

Są też wygrani. Wśród nich może być Ryszard Krauze. Na wiosnę w Kazachstanie zacznie szukać ropy jego spółka Petrolinvest. Teraz wartość jego paliwowych aktywów prawdopodobnie wzrośnie.







Reklama