Związkowcy nie żartują. Mówią, że jeśli chcą mieć wpływ na przyszłość swojej branży - strajkowy szantaż jest jedyną skuteczną metodą. Skarżą się, że strona rządowa zasiadając z nimi do rozmów, miała już gotowy plan i nie interesowały jej żadne propozycje górników. Winę za to zrzucają na wiceministra gospodarki Pawła Poncyliusza.

Reklama

Zresztą mają do niego więcej zastrzeżeń. Twierdzą, że odkąd to on odpowiada za górnictwo, sytuacja w tej branży pogorszyła się. I oskarżają go o chęć sprzedawania kopalń. A związkowcy ostro sprzeciwiają się prywatyzacji. Mówią, że jeśli państwo się ich pozbędzie, to będzie zagrażało to bezpieczeństwu energetycznemu Polski.

Jeśli górnicy nie dogadają się z Poncyliuszem, będą strajkować. Kopalnie mogą stanąć w ciągu kilku dni.