Gorączka przedświątecznych zakupów i sklepowe stresy za nami, ale za rok powrócą z jeszcze większą siłą. Takie będą konsekwencje wzrostu zamożności statystycznego Polaka. Eksperci nie mają bowiem wątpliwości: w przyszłym roku będziemy zamożniejsi. Zdaniem Jacka Męciny, eksperta Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan, średnie wynagrodzenie w przyszłym roku wzrośnie o 5-6 proc. Beata Bukowska, partner w firmie doradztwa personalnego Inwenta, jest jeszcze większą optymistką.

Jej zdaniem, płace w przyszłym roku mogą wzrosnąć nawet o 10 proc. Jednak - przynajmniej na razie - nie wszyscy powinni sobie zaprzątać głowy zakupem większej portmonetki. Największe podwyżki czekają przedstawicieli najbardziej poszukiwanych zawodów: inżynierów, informatyków, biotechnologów i menedżerów wszystkich szczebli.

"Jeśli uwzględni się różnice w kosztach utrzymania, ich zarobki w przyszłym roku osiągną poziom zbliżony do pensji fachowców z krajów starej UE" - uważa Jacek Męcina. Wzrostowi zamożności Polaków nie zagrozi inflacja, która zwiększy się tylko nieznacznie. Według prognoz Ministerstwa Finansów, w 2007 roku łączne wydatki konsumpcyjne polskich gospodarstw zwiększą się realnie o 3,7 proc. To sporo, zwłaszcza że już w tym roku wzrost był pokaźny i wyniósł około 5 proc. Właśnie na taki scenariusz czekają firmy produkcyjne i usługowe.

Popyt konsumpcyjny to jeden z motorów popytu krajowego, który ma teraz największy wpływ na wzrost gospodarczy. Drugim są wydatki inwestycyjne. I tu też sytuacja wygląda obiecująco. Ekonomiści prognozują, że wydatki na inwestycje wzrosną w przyszłym roku o 15-20 proc.

Ogromne nakłady na inwestycje oznaczają nowe miejsca pracy. Według prognoz Ministerstwa Finansów, w przyszłym roku powstanie ich w Polsce 122 tysiące. Za mało, żeby zmienić obraz rynku pracy, bo pojawi się na nim 80 tys. nowych osób, a wskaźnik zatrudnienia pozostanie na najniższym poziomie ze wszystkich krajów Unii - w Polsce pracuje tylko połowa osób w wieku produkcyjnym.

Niska aktywność ekonomiczna Polaków nie ma jednak wpływu na optymistyczne prognozy dla gospodarki. Ministerstwo Finansów prognozuje, że wzrost PKB wyniesie 4,6 proc., a bankowcy są większymi optymistami i zapowiadają 5-5,2 proc. To sporo, ale mogłoby być lepiej, w Unii nie brakuje krajów, które rozwijają się szybciej niż Polska. Należą do nich między innymi Czechy i Słowacja oraz kraje starej UE - Irlandia i Luksemburg.









Reklama