Ministerstwo Gospodarki przygotowało wstępne projekty takich inwestycji. Podmorski gazociąg łączący Polskę i Szwecję oraz terminal do odbioru skroplonego gazu ze statków miałby powstać do 2011 roku. I to najdalej. Bo z roku na rok nasz przemysł zużywa coraz więcej gazu. Teraz jeszcze nam wystarcza. Ale za 5 lat będzie problem. Szacuje się, że nasze potrzeby gazowe wzrosną wtedy o 35 proc.
Na razie zużywamy niemal 14 miliardów metrów sześciennych gazu rocznie, z czego większość importujemy z Rosji. A z Rosją, jak to z Rosją - nigdy nic nie wiadomo. Podpadniemy Moskwie, a ta zakręci nam kurek.
Problem w tym, że pomysł Ministerstwa Gospodarki wygląda ładnie, ale tylko na papierze. Bo żeby zbudować taki terminal i gazociąg - potrzebne są ogromne pieniądze. Inwestycja mogłaby kosztować nawet nie kilkaset milionów, ale miliardy dolarów. "Rzeczpospolita" pisze, że musielibyśmy znaleźć zagranicznych wspólników do takiej budowy.
Wprawdzie są już prowadzone rozmowy z francuską firmą Gaz de France, znającą się na budowie terminali, ale ta jest mało zainteresowana naszym pomysłem. Gazociąg teoretycznie moglibyśmy budować z norweską firmą Gassco, ale ta nie zgodzi się na kładzenie rur, zanim nie zobaczy podpisanych umów na odbiór gazu ze Szwecji.
Trzeba ściągać gaz ziemny ze Szwecji - mówi rząd. Nie ma rady. Nasze potrzeby gazowe wzrastają, a nie możemy być dłużej zależni tylko od Rosji. Trzeba pociągnąć pod morzem rurę do Szwecji i zbudować port, do którego będą cumować statki z gazem.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama