Prawda jest taka, że Ukraińcy boją się konkurencji i stąd cały ten zamęt. W marcu ogłosili, że nie możemy wwozić do ich kraju naszego mięsa, bo rzekomo nie jest u nas dobrze badane. W maju mieli znieść embargo, ale się rozmyślili. Za karę, bo rzekomo przemycaliśmy do nich niezdrowe podroby. Później poinformowali, że chcą skontrolować nasze zakłady mięsne. Mieli znieść zakaz w październiku, jeśli wszystko byłoby w porządku. I cisza.
Aż do dziś. Ukraińcy w końcu postanowili, że wpuszczą do siebie nasze mięso pod koniec listopada. Wtedy skończą kontrolę u polskich producentów mięsa i zdecydują, którzy z nich produkują towary odpowiednie dla ukraińskiego podniebienia, a którzy nie. Szczęśliwcy dostaną zielone światło dla eksportu.
Polskie schaby i wołowiny wrócą na ukraińskie półki. 25 listopada przestanie obowiązywać zakaz eksportu naszego mięsa na Ukrainę. Nareszcie! Bo to kpina, by od pół roku oskarżać nas, że na Wschód wysyłamy tylko groźne dla zdrowia odpadki.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama