Partia Romana Giertycha złożyła w Sejmie projekt ustawy zabraniającej pracy w niedziele i dni świąteczne. Przeszedł już pierwsze czytanie. Posłowie innych ugrupowań nie zamierzają jednak tuż przed wyborami samorządowymi straszyć Polaków wizją niedziel bez zakupów. "Chcemy, aby bezwzględny zakaz pracy obejmował tylko duże święta, czyli dwanaście dni w roku" - mówi DZIENNIKOWI Przemysław Gosiewski z Prawa i Sprawiedliwości.

Reklama

Miliony Polaków czeka zmiana przyzwyczajeń. W Wielkanoc, Wszystkich Świętych czy w Święto Niepodległości musimy zapomnieć o zakupach. I to nie tylko w centrach handlowych, ale także w drogeriach i butikach. Zgodę na handel dostaną jedynie sklepy spożywcze, które nie zatrudniają więcej niż pięć osób. Wielu Polakom, zapytanym przez DZIENNIK, wcale nie uśmiecha się taka perspektywa. "Większość wolnych dni to święta kościelne. Nie jestem katolikiem. Dlaczego ktoś ma mi mówić, jak mam spędzać wolny czas?" - pyta 33-letni Tomasz Iwański, prawnik z Warszawy.

Renata Juszkiewicz, dyrektor przedstawicielstwa firmy Metro AG w Polsce, do którego należą sklepy Real, Makro, Media Markt i Saturn, podkreśla, że zakaz zaszkodzi nie tylko dużym sklepom. "Stracą wszyscy, którzy mają sklep w centrach handlowych. Nikt nie przyjdzie do wymarłego obiektu, będzie trzeba zamknąć cały" - zauważa. Czyli możemy zapomnieć o zlokalizowanym tam kinie, restauracji czy aptece.

W święta bezskutecznie szukać będziemy otwartego salonu fryzjerskiego i solarium. "W Polsce bardzo często organizuje się w święta śluby i ważne uroczystości rodzinne. Przecież nie zrobię pannie młodej fryzury dzień wcześniej" - złości się Dominika, fryzjerka w renomowanym studiu w stolicy. Równie zdenerwowana jest Wiesława Krupka, właścicielka kwiaciarni w Warszawie. "Przecież w święta mam największy utarg, ludzie właśnie wtedy odwiedzają bliskich i kupują kwiaty, takiego zakazu pracy nie było nawet w PRL" - mówi.

Reklama

Także uczniowie i studenci mogą przekląć nowe przepisy. Nie mają co liczyć, że znajdą punkt ksero, aby w ostatniej chwili przed sprawdzianem skopiować sobie notatki. "Posłom odbiło doszczętnie, może jeszcze wprowadzą państwo policyjne?" - pyta zdenerwowany Adam Galiński, student z Gdańska.

W święta nie mogłyby pracować także prywatne gabinety lekarskie, a więc żegnaj wizyto u dentysty, gabinety weterynaryjne i... tak, to nie jest żart, zakłady pogrzebowe. Staną wszystkie budowy i remonty, przestaną działać firmy sprzątające, serwisy komputerowe. Dlatego nie ma się co dziwić, że pracodawcy podnieśli alarm. Andrzej Malinowski, szef Konfederacji Pracodawców Polskich, nie zostawia na projekcie LPR suchej nitki. "To idiotyzm w czystej postaci. Jeśli posłowie się nie opamiętają, to życzę im rychłego rozwiązania Sejmu i mam nadzieję, że na odchodne nie zdążą zrobić Polakom takiego prezentu" - mówi.