Pomysłodawcą projektu jest wójt gminy Łącko, z której pochodzi najsłynniejszy polski bimber - śliwowica łącka. Popierają go producenci, którzy skarżą się, że ich samogon - choć sam jest produkowany nielegalnie - doczekał się już nielegalnych podróbek.
"Nasi sadownicy pędzą tylko 5 tysięcy litrów śliwowicy rocznie, a na rynku krąży już 50 tysięcy litrów. No to jak to możliwe?" - pyta retorycznie wójt Franciszek Młynarczyk.
Łącko ma już dosyć nielegalnego pędzenia. "Urząd skarbowy chce, żebym donosił, kto pędzi i nie płaci akcyzy, a policja nie czepia się bimbrowników, tylko dlatego, że wszyscy się tu znają" - skarży się wójt. Twierdzi, że sadownicy zgadzają się nawet na to, żeby płacić państwu haracz w postaci 50-procentowego podatku od sprzedanej butelki. "To lepsze, niż pokątne pędzenie i patrzenie, jak jacyś cwaniacy podrabiają nasz produkt" - dodaje wójt.
Ustawą miałyby być objęte także samogony z innych regionów Polski. Oprócz śliwowicy łąckiej uznaniem cieszy się też np. malinóweczka z Olbięcina, grzaniec z Urzędowa czy pomorska bulimączka.
Bimbrownicy chcą zalegalizować pędzenie. Mają dosyć pokątnej produkcji samogonu. Piszą ustawę, w której proponują rządowi, że od każdej sprzedanej butelki bimbru zapłacą 50-procentowy podatek.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama