Stawką w grze o gazociąg są ogromne zyski i bezpieczeństwo wielu krajów. Polska i Litwa sprzeciwiają się niemiecko-rosyjskiej budowie gazociągu bałtyckiego, bo jeśli on powstanie, to nasz region straci możliwość pośredniczenia w przesyłaniu na Zachód tego surowca. A to oznacza dla nas miliardowe straty i koniec marzeń o dodatkowym źródle dostaw. Szwecja z kolei boi się o swoje wojskowe tajemnice. Rura ma bowiem być pociągnięta obok wyspy Gotlandia, która jest ważną bazą wojskową Szwecji.

Niemcy i Rosjanie doskonale zdają sobie sprawę z naszych obaw. Jednak nie zmienią zdania, bo poprowadzenie nitki gazowej przez Bałtyk jest im bardzo na rękę. Rosja zarobi, bo sprzedając gaz przez Bałtyk, ominie kosztownych pośredników, a Niemcy będą kontrolowały źródła dostaw gazu dla całej niemal Europy.

Gazociąg ma powstać do 2010 r. Budowany jest w kooperacji rosyjskiego koncernu państwowego Gazprom i niemieckiej firmy, na czele której stoi były kanclerz Niemiec Gerhard Schröder. Koszt budowy gazociągu szacowany jest na 5 mld euro.



Reklama