Choć minister Zyta Gilowska chce ciąć wynagrodzenia skarbówki od przyszłego roku, już dziś związki zawodowe urzędników krzyczą, że to niesprawiedliwe. Przecież pracownicy skarbówki pracują ponad siły. Nie dość, że jest ich zbyt mało, to mają coraz to więcej pracy. Jako przykład podają choćby "akcję PIT", kiedy siedzieli za biurkami, i to nie tylko po godzinach, ale także w weekendy. A do tej pory nie wszystkim za te nadgodziny zapłacono, ani też nie pozwolono odebrać w zamian wolnych dni.
Dlatego zapadła decyzja o proteście. Na razie urzędnicy działają łagodnie - wywiesili flagi na urzędach skarbowych. Jeśli jednak to nie pomoże, zagrają ostrzej. Może okazać się np., że wszyscy wezmą dni wolne na żądanie w dniach składania deklaracji podatkowych. Inaczej protestować nie mogą, bo nie pozwala na to prawo.
Wszyscy w tym kraju strajkują bądź chcą strajkować. Do lekarzy, górników, czy nauczycieli dołączają ci, którzy do tej pory siedzieli cichutko. Akcję protestacyjną rozpoczęli spanikowani urzędnicy skarbówki, którzy od rządu usłyszeli o cięciach wydatków, które mają ich dotknąć.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama