Kto miał do czynienia z prywatyzacją sektora bankowego, a ma coś na sumieniu, nie może spać spokojnie. Posłowie z bankowej speckomisji wzięli się ostro do roboty. Sprawdzą niemal wszystko, co wydarzyło się w polskich bankach po 4 czerwca 1989 roku. Już zamówili pełną dokumentację w prokuraturze, Najwyższej Izbie Kontroli, Komisji Nadzoru Bankowergo. Za chwilę zażądają dokumentów z najważniejszych ministerstw, a nawet z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Na tym jednak nie poprzestaną. Gdy tylko ustalą, kogo chcą przesłuchać, uderzą z grubej rury - wystąpią o dokumenty z IPN. W ten sposób działa komisja śledcza ds. banków i nadzoru bankowego.
Posłowie poproszą też ministra sprawiedliwości o informacje w sprawie udowodnionych przekrętów bankierów. Komisję śledczą szczególnie interesują dokumenty związane z prywatyzacją Banku Śląskiego i Banku Staropolskiego. Prezesowi tego pierwszego udowodniono, że manipulował kursem akcji podczas giełdowego debiutu.
Nie wiadomo na razie, czy na pierwszy ogień przed srogie oblicze komisji wezwany zostanie Leszek Balcerowicz, czy może Hanna Gronkiewicz-Waltz. Jednego można być pewnym. Kiedy już członkowie komisji zdecydują się, co ich interesuje w bankowości oraz zatwierdzą listę świadków, będą chcieli wiedzieć wszystko. Zwrócą się także do IPN, by pogrzebało w przeszłości wszystkich potencjalnie podejrzanych. I to dopiero może być naprawdę ciekawe!
Oj, będzie się działo! Sejmowa komisja do spraw banków zlustruje setki finansistów. Pomogą jej w tym tajne służby, które dostarczą kwitów na niesfornych bankierów. Na pierwszy ogień pójdą prezesi NBP i ministrowie finansów wszystkich poprzednich ekip. A wszystko po to, by dopiec Hannie Gronkiewicz-Waltz i Leszkowi Balcerowiczowi. Tak przynajmniej uważa była szefowa banku centralnego.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama