W Stanach Zjednoczonych, Japonii i Europie Zachodniej hybrydy (auta spalinowo-elektryczne) biją rekordy popularności. W Polsce ich sprzedaż jest śladowa - nowych nabywców znajduje zaledwie 200 sztuk rocznie. Serwis motofakty.pl podaje wynika badań firmy e-petrol.pl, z których wynika, że koszt zakupu hybrydy zwraca się dopiero po przejechaniu kilkuset tysięcy kilometrów. Przy porównaniu dwóch modeli Lexusa - RX 350 Classic z napędem benzynowym i hybrydowego RX 450h (droższy o ok. 40 tys. zł od zwykłego) - okazało się, że różnica w cenie zwraca się dopiero po 210 tys. km. Oznacza to, że kierowca jeżdżący średnio 30 tys. km rocznie, musi czekać aż 7 lat. Zysk i tak jest tylko teoretyczny, gdyż samochód z każdym rokiem traci na wartości.

Reklama

>>>Toyota buduje ekologicznego aurisa

Jakie są tego przyczyny? Przede wszystkim źle skonsruowany system podatkowy. W Polsce akcyza jest nalicza od pojemności silnika, bez względu na emisję CO2 czy normę emisji spalin. Tak więc posiadanie pojazdu z silnikiem spalinowo-elektrycznym nie wiąże się z ulgami podatkowymi czy nawet darmowym parkowaniem w centrach dużych miast. Inaczej jest w Japonii, gdzie posiadacze hybryd zwolnieni są z opłat ekologicznych. Natomiast w Londynie można wjechać do ścisłego centrum, bez żadnych opłat. Trzeba też pamiętać o tym, że hybrydy są po prostu droższe (średnio o 40 tys. zł w porównaniu do podobnego modelu z napędem benzynowym).

Sytuacja może się jednak zmienić. Prędzej czy później, tradycyjna akcyza musi zostać zastąpiona przez podatek ekologiczny. Tego wymaga regulacja Unii Europejskiej. Motofakty.pl podają jednak, że stary system najprawdopodobniej zostanie utrzymany do końca przyszłego roku.

Reklama