Dzisiaj w strefie euro mamy szesnaście krajów. Jak do tego doszło?
Dr Paweł Kowalewski: Na początku, czyli w roku 1999, kiedy strefa euro powstawała, obejmowała jedenaście krajów. Tak zadecydowały wówczas władze wspólnoty europejskiej. W 2001 roku dołączył dwunasty uczestnik, którym była Grecja.

Potem były kolejne kraje. Pierwszym z dziesiątki nowych członków Unii Europejskiej, który zdecydował się przyjąć euro, była Słowenia…
Słowenia do unii walutowej dołączyła w 2007 r. To kraj, który na przestrzeni piętnastu lat przeszedł bardzo ciekawą transformację. Jeszcze kilkanaście lat temu Słoweńcy posługiwali się jugosłowiańskimi dinarami, potem słoweńskimi tolarami, a teraz mają euro. Następne były dwa małe kraje: Malta i Cypr, a od początku tego roku nasz południowy sąsiad, czyli Słowacja.

W strefie euro mamy już cztery kolejne kraje z dziesiątki nowych państw, które weszły do Unii Europejskiej, ale wciąż nie mamy tam trzech krajów ze „starej” wspólnoty, czyli Wielkiej Brytanii, Szwecji i Danii. Dlaczego?
Te kraje obecnie do strefy euro nie chcą należeć. Wszystko się rozpoczęło od Wielkiej Brytanii. Premier Margaret Thatcher zadecydowała, że nie będzie podejmowała żadnych rozmów w sprawie przyszłej waluty europejskiej. Kiedy zastąpił ją na tym stanowisku John Major, którego stanowisko było bardziej przyjazne dla euro, osiągnięto kompromis, w wyniku którego Brytyjczycy podejmą decyzję co do przyjęcia europejskiej waluty. Bardzo podobna sytuacja miała miejsce w Danii. Przypadek szwedzki jest bardziej skomplikowany - można powiedzieć, że Szwecja nie spełnia wszystkich wymogów konwergencji. Jednocześnie w 2003 roku miało w tym kraju miejsce referendum, w którym naród szwedzki zadecydował, że do strefy euro nie chce wchodzić.

Brytyjczycy czy Duńczycy dostali prawo wyboru. Polacy go nie mają, bo decydując się na wejście do Unii Europejskiej, w traktacie europejskim podjęto już decyzję na ten temat...
Polska od momentu obecności w Unii Europejskiej jest jednocześnie członkiem unii gospodarczo-walutowej z wyłączeniem pewnych praw z tego wynikających, w tym prawa posługiwania się wspólną walutą. Nabędziemy je po spełnieniu określonych warunków. Jest ich wiele, aczkolwiek te formalne, z których spełnienia będziemy rozliczani, to są tak zwane kryteria z Maastricht.

A jak by pan ocenił dotychczasowe funkcjonowanie strefy euro?

Patrząc na pierwsze dziesięć lat funkcjonowania wspólnej waluty, można zauważyć zarówno plusy, jak i pewne minusy.

Żeby zaprezentować wszystkie korzyści i koszty związane z wejściem do strefy euro, Narodowy Bank Polski przygotował raport poświęcony tym kwestiom. Co tam się znajduje?
Raport rozpoczyna się od ogólnej oceny funkcjonowania strefy euro, przybliżając doświadczenia krajów członkowskich. Następnie dokonujemy pewnej fotografii stanu polskiej gospodarki, bo to właśnie czynniki wewnętrzne decydują o tym, w jaki sposób mogą się kumulować korzyści, a w jaki ewentualne koszty i ryzyka. W kolejnych częściach raportu analizujemy korzyści i koszty z perspektywy długookresowej i bieżącej. Do strefy euro nie przystępujemy na pięć, dziesięć minut, tylko na wiele lat. W ostatniej części definiujemy warunki, które optymalizują czerpanie korzyści wynikające z obecności w strefie euro i mówimy o takich zagadnieniach, jak elastyczność, sprawność rynku pracy, odpowiednia konkurencyjność czy też, szerzej, zdolność do dostosowywania się gospodarki do zmieniających się warunków gospodarczych.














Reklama