Trudno dziś znaleźć kogokolwiek, kto nie wiedziałby, czym jest euro. Większość z nas potrafi nawet podać w miarę aktualny kurs europejskiej waluty w stosunku do złotego. Spójrzmy prawdzie w oczy – euro jest podstawą polityki finansowej Unii Europejskiej, ale ma również ogromny wpływ na tak duże gospodarki jak amerykańska czy rosnąca chińska, która jeszcze kilka lat temu swoje rezerwy walutowe trzymała wyłącznie w dolarach. Jest obecnie walutą o najwyższej wartości gotówkowej w świecie. Euro będzie wprowadzone również w naszym kraju - wynika to z podpisanego przez Polskę unijnego traktatu akcesyjnego. Kiedy wstępowaliśmy do Unii Europejskiej przyjęto roboczy termin wprowadzenia na 2008 rok. Później wielokrotnie go przekładano w związku z niespełnianiem przez Polskę wszystkich warunków wprowadzenia unijnej waluty. Ostatni termin, o którym mówi rząd RP, to 2012 rok. Pieczę nad europejską walutą ma Europejski Bank Centralny, który decyduje o wysokości stóp procentowych, a przez to również o oprocentowaniu kredytów bankowych udzielanych obywatelom strefy euro. Jest to niebagatelna liczba ludzi, oceniana na 500 mln osób. Wprowadzenie euro do każdego nowego kraju zawsze wiązało się z obawami ludności, związanymi przede wszystkim z podwyżkami cen. Historia pokazała, że nie były one do końca uzasadnione. Historia euro, co może zaskoczyć, związana jest z końcem II Wojny Światowej – powołaniem Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali, Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, Unii Europejskiej i w końcu Unii Gospodarczej i Walutowej, której celem było ujednolicenie walut w Europie. Tak więc historia euro wcale nie obejmuje ostatnich piętnastu lat. Tak naprawdę pomysł euro – jako zwieńczenia znajdującego się również w obszarach planów Europejskiego Systemu Walutowego – pojawił się w latach 60. XX wieku zaś sama wspólna waluta wirtualnie funkcjonowała już w latach 80. ubiegłego stulecia pod nazwą ECU. W połowie lat 80. ECU zostało trzecią walutą świata, w której emitowano obligacje międzynarodowe, a to oznacza, że waluta jako taka – prekursor obecnego euro – została uznana przez wszystkie liczące się gospodarki i miała dość istotne znaczenie na rynku międzynarodowym. Jednak między ECU a euro było jeszcze parę lat ciężkiej pracy, polegającej przede wszystkim na ustaleniu przez członków założycieli Unii Europejskiej zasad wspólnej polityki monetarnej. Trzeba pamiętać, że rezygnacja z możliwości decydowania choćby o stopach procentowych, wartości narodowej waluty oraz poziomu inflacji, wydawało się niejednemu rządowi pomysłem karkołomnym, który mógł zagrozić narodowej gospodarce. W jaki sposób? Zanim dokładnie wyjaśnimy na czym polegały pozorne niebezpieczeństwa wprowadzenia jednolitego pieniądza na kontynencie, przyjrzyjmy się samej inflacji. Jej poziom ogłaszany przez banki centralne bądź centralne urzędy statystyczne oznacza ni mniej, ni więcej, tylko faktyczny poziom spadku wartości pieniądza. Wyjaśniając to prościej – oznacza, ile produktów mniej możemy kupić za taką samą kwotę w odstępie np. jednego roku. W bardzo prostym ujęciu oznacza także o ile wzrosły ceny produktów żywnościowych i energii, czyli rzeczy niezbędnych do życia. Zbyt duża inflacja jest niebezpieczna dla stabilności gospodarki. Ale umiejętne operowanie jej poziomem może doprowadzić do poprawy koniunktury w gospodarce. Mechanizm operowania inflacją tkwi głęboko na płaszczyźnie współpracy banku centralnego, banków komercyjnych i rządów. Bank centralny ustala stopy procentowe, których wysokość ma wpływ m. in. Na koszty kredytów konsumenckich. Im większe stopy procentowe, tym droższe są kredyty dla ludności a więc ich branie jest mniej opłacalne. Jeśli stopy są na niskim poziomie społeczeństwo chętniej się zadłuża i robi więcej zakupów – a to doskonała wiadomość dla producentów i handlowców. Na rynku pojawia się coraz więcej pieniądza a zgodnie z prawami popytu i podaży taki pieniądz traci na wartości. Wartość narodowego pieniądza ma ogromne znaczenie w handlu międzynarodowym, który jest podstawą większości wolnorynkowych gospodarek. Zły wpływ inflacji doskonale widać na przykładzie najbardziej kulejącej gospodarki na świecie, czyli Zimbabwe, gdzie w skali roku wynosi ona ponad dwa mln proc.! Oznacza to, że wieczorem za bochenek chleba mieszkańcy tego kraju płacą kilkusetkrotność jego ceny z poranka. Dla porównania inflacja w strefie euro oscyluje w okolicach 3 proc. rocznie, zaś w Japonii była jeszcze niedawno na ujemnym poziomie (deflacja). Ale powróćmy do euro – w pierwszej połowie lat 90. ub. wieku kraje unijne podpisały Traktat z Maastricht, który powoływał Unię Gospodarczą i Walutową oraz precyzyjnie regulował, jakie warunki muszą spełnić kraje należące do strefy wspólnej waluty. Ogłoszono również konkurs na nazwę dla nowej waluty – w 1995 r. w Madrycie ustalono, że będzie to euro. Samo wprowadzanie euro na europejski rynek odbywało się na raty. Najpierw w 1999 r. waluta europejska zaczęła być walutą wirtualną w transakcjach bezgotówkowych. Dopiero trzy lata później 12 krajów członkowskich Unii Europejskiej – oprócz Wielkiej Brytanii, Szwecji i Danii – wprowadziło euro do normalnego obiegu. Później strefa euro została dwukrotnie rozszerzona – w 2007 roku przystąpiła do strefy Słowenia, zaś w 2008 Cypr i Malta. Euro, jako wspólną walutę w iście piracki sposób przywłaszczyły Andora, Czarnogóra i Kosowo. Dwa ostatnie kraje starają się o przyjęcie do Unii Europejskiej, więc mogą zostać ukarane za jednostronną decyzję o wprowadzeniu euro. Sukces euro skłonił gospodarki azjatyckie do przeanalizowania pomysłu utworzenia, na wzór euro, waluty azjatyckiej z obecnych indyjskich rupii, japońskich jenów i chińskiego juana.

Reklama