Przeważa opinia, że redukcja wyniesie 50 punktów. "Gdyby tak się stało, to główna stopa procentowa wynosiłaby 5,25 procent. Nie jest jednak wykluczone, że w przyszłym tygodniu RPP obetnie stopy o 75 punktów bazowych" - powiedział "Wall Street Journal. Polska" Dariusz Winek, główny ekonomista BGŻ.

"Gazeta Prawna" z kolei pisze, że już w listopadzie Rada była bliska decyzji o radykalnych cięciach. Jednak grono tzw. jastrzębi - którzy strzegą, by stopy nie były za niskie - okazało się silniejsze. I choć "gołębie" przekonywały, że zastrzyk pieniędzy - który otrzymałby rynek dzięki tańszym kredytom - nie wywoła inflacji, to Rada nie zdecydowała się na 50-punktową redukcję. Teraz jest niemal pewne, że tak się stanie.

Według Głównego Urzędu Statystycznego ceny w listopadzie wzrosły tylko o 2,6 proc., choć spodziewano się większego skoku. To dodatkowy argument dla "gołębi". Głównym jednak będzie to, że trzeba obniżką pobudzić gospodarkę, która mocno wyhamowała. Mamy spadek produkcji przemysłowej o 8,9 proc., co radykalną obniżkę prognoz PKB.

"Przy tak słabej produkcji bardzo prawdopodobne jest, że w przyszłym roku PKB zwiększy się zaledwie o 1 - 2 proc." - powiedział "Wall Street Journal. Polska" Marcin Mróz, główny ekonomista Fortis Banku. To z kolei oznacza recesję i powrót wysokiego bezrobocia.

Polska nie jest odosobniona w tych problemach. Wszystkie zachodnie kraje tną stopy mając nadzieje, że to coś da. Ponieważ rząd Japonii spodziewa się zerowego wzrostu gospodarczego, tamtejszy bank centralny obniżył główną stopę procentową do 0,1 proc. Poszedł tym samym jeszcze dalej niż amerykański bank rezerw federalnych. Ten ściął stopę do 0,25 proc.

To samo dzieje się w Europie. Bank Anglii np. już czwartego stycznia ma obniżyć stopy do 2 proc. albo nawet niżej z obecnych 3 proc.









Reklama