Nie oni pierwsi przeżywają frustracje. Takt, kultura osobista i szyk w starym, dobrym stylu zmylił już nie tylko robotników wielu innych zakładów Europy, ale przede wszystkim największych rekinów europejskiej i światowej gospodarki. Tak jak dziś nasi stoczniowcy z podziwu nad twardym charakterem Kroes nie mógł niedawno wyjść Steve Ballmer, prezes Microsoftu. Nie wierzył, że unijna komisarz ds. konkurencji odważy się na to, na co nie ośmieliły się nawet władze amerykańskie: złamać monopol kalifornijskiego giganta na rynku oprogramowania komputerów osobistych. Za tę naiwność zapłacił słono, bo firma została skazana na rekordową karę ponad 700 mln dol.

Reklama

>>>Przeczytaj, jak polski rząd chce ratować stocznie po decyzji Neelie Kroes

"Potrafi być czarująca jak kotka. Ale w pewnym momencie budzi się w niej tygrysica" - mówi o Neelie Kroes jej długoletnia przyjaciółka Ayaan Hirsi Ali, równie odważna somalijska działaczka obrony praw kobiet, która musi teraz chronić się w Holandii przed gniewem muzułmańskich radykałów.

>>>Zobacz, komu zależy na tym, żeby polskie stocznie upadły

Bycia tygrysicą Kroes uczyła się od najmłodszych lat. Ojciec - właściciel przedsiębiorstwa specjalizującego się w przewożeniu ciężkich towarów Zwa Tra - posyłał ją do elitarnych, surowych protestanckich szkół Amsterdamu. A zaraz po zakończeniu edukacji umieścił w radzie nadzorczej rodzinnej firmy. To był początek przeszło 40-letniej kariery, w której Neelie Kroes zasiadała na przemian we władzach kilkunastu największych holenderskich koncernów i pełniła funkcje polityczne, od posłanki po ministra.

Reklama

Ten styk między administracją i prywatnym biznesem często budził zresztą kontrowersje. Przykład wśród wielu innych: pod koniec lat 80. Holenderka była odpowiedzialna w rządzie za prywatyzację i przeprowadziła sprzedaż państwowych kolei Nederlandse Spoorwegen. Po czym stanęła na czele prywatnej już spółki.

Gdy w 2004 r. premier Jan Peter Balkenende zaproponował właśnie jej kandydaturę na holenderską komisarz w gabinecie Jose Manuela Barroso, i to z niesłychanie ważnym portfelem dbałości o wolną konkurencję, w Parlamencie Europejskim podniosła się burza. Wielu deputowanych zarzuciło Holenderce konflikt interesów: oto miałaby teraz podejmować decyzje o losie konkurentów firm, z którymi przez lata była związana. Pojawiły się nawet pogłoski, że Kroes jest umoczona w niejasne kontrakty zbrojeniowe.

Reklama

Ostatecznie jednak niczego nie udowodniono. Kandydatka Balkenendego została zatwierdzona, a dziś jest uważana za jedną z najważniejszych postaci w Brukseli. Miesięcznik "Forbes" od trzech lat regularnie umieszcza ją na liście 100 kobiet, która mają zasadniczy wpływ na losy świata.

Dlaczego? W sprawach wolnej konkurencji głos Brukseli jest rozstrzygający. To Komisja Europejska ma wyłączne prawo do decydowania, czy dana firma może otrzymać pomoc ze strony państwa, czy grupa spółek nie zawiązała nieformalny kartel i czy należy w danej branży złamać monopol państwa. Tylko w ten sposób unijny rynek może sprawnie funkcjonować.

Ale Kroes nie zadowoliła się ogromną władzą. Ona ją jeszcze poszerzyła. 66-letnia kobieta każdego roku nakazuje unijnym inspektorom przeprowadzić niezapowiedziane kontrole w setkach podejrzanych o niecne praktyki zakładach i nakłada rekordowe kary dochodzące do 2 mld euro rocznie. Nie waha się też wyzwać na pojedynek największych europejskich potentatów, jak francuski Gaz de France czy niemiecki E.ON, w walce o ustanowienie prawdziwie konkurencyjnego rynku energii. W ten sposób, na wzór działającego od 400 lat w Holandii modelu, krok po kroku powstaje na kontynencie rzeczywiście otwarty rynek, na którym powoli znikają uprzywilejowani przedsiębiorcy, a każdy będzie miał równe szanse, aby odnieść sukces.

Ale gdy późnym wieczorem gasną światła w gabinecie holenderskiej komisarz, okazuje się, że w Neelie Kroes nie całkiem zniknęła szarmancka kotka. Holenderka ma swoje pasje, w których nie rządzą reguły biznesu. Jest duszą stowarzyszenia Poets of All Nations (Poeci wszystkich narodów), które organizuje promocje młodych artystów, często z najbiedniejszych krajów świata. Angażuje się w prace muzeum Rembrandta w rodzinnym Amsterdamie. Ale ma też zupełnie nową pasję: obronę praw muzułmańskich kobiet. "Jest dla nas wzorem tego, do czego może dojść każda z nas" - mówi o Kroes Ayaan Hirsi Ali.