"Społeczeństwo dostrzegło, że tzw. darmowa służba zdrowia to mit" - mówią twórcy badania, które obala ostatni poważny bastion państwa socjalnego.

Wynik sondażu przeprowadzonego w czasie, gdy rząd przygotowuje projekt ustawy o wprowadzeniu dopłat do usług medycznych, jest jednoznaczny: na pytanie, czy ankietowani wolą podniesienie składki zdrowotnej, czy też odpłatność niektórych świadczeń medycznych, aż 60 proc. wybiera tę drugą opcję, a jedynie 26 proc. uważa, że służba zdrowia powinna pozostać opłacana z budżetu w całości. Wśród osób poniżej 34. roku życia liberalne rozwiązanie ma jeszcze więcej zwolenników: wygrywa aż 74 do 18.

"W obliczu paraliżu i skrajnej niewydolności publicznego systemu ochrony zdrowia Polacy uznali, że jedyną możliwością posiadania wpływu na jakość i terminowość świadczonych usług medycznych są reguły rynkowe" - mówi DZIENNIKOWI Sebastian Gawłowski z portalu money.pl.

Jeszcze dziesięć lat temu sprzeciw społeczny wobec częściowej odpłatności uniemożliwił realizację najbardziej rynkowych projektów reformy służby zdrowia. Obecna władza ma od społeczeństwa wyraźne zielone światło, by powrócić do zarzuconych rozwiązań. "Kurczowe trzymanie się rozwiązań polegających na ciągłym podnoszeniu składki zdrowotnej nie znajduje faktycznego poparcia społecznego i jest jedynie kroplówką dla trwale niewydolnego systemu" - twierdzi portal Money.pl.

Wielu ekspertów wskazuje, że - niezależnie od postawy władz - prywatyzacja służby zdrowia już trwa. Tylko w ubiegłym roku na odpłatne usługi medyczne - sektor rozwijający się w tempie 20 - 30 proc. rocznie - Polacy wydali 15 mld zł. Niektóre grupy społeczne niemal całkowicie wycofały się z państwowego leczenia. Jak choćby znaczna część nowej klasy średniej.

31-letnia Agnieszka Nowak, dyrektor marketingu z Łodzi, nie pamięta, kiedy korzystała z publicznej służby zdrowia. Młodszy o dwa lata Artur Błasik, manager w firmie produkcyjnej ze Zduńskiej Woli, jest jeszcze bardziej radykalny. "W Polsce powinien funkcjonować prywatny system ubezpieczeń" - mówi. Sam zrezygnował z usług Narodowego Funduszu Zdrowia kilka lat temu. Tak jak większość jego znajomych, których stać na prywatne leczenie lub którym firmy zasponsorowały pakiety w prywatnych przychodniach. Jednak sondaż Money.pl pokazuje przewagę zwolenników wolnego rynku nawet w grupie powyżej 60. roku życia. Przewaga jest mniejsza i wynosi 40 do 29. Twórcy sondażu tłumaczą to utratą wiarygodności państwowej służby zdrowia.

Fachowcy od ekonomii są zgodni w ocenach. Zarówno sondaż, jak i zachowania społeczne to element rewolucji liberalnej. "Nowe pokolenie nie pokłada już takiego zaufania w państwie, a woli liczyć na samych siebie" - mówi DZIENNIKOWI prezes Business Center Club Marek Goliszewski. Jeszcze śmielej tłumaczy to zjawisko były minister finansów Mirosław Gronicki. "Polacy nie chcą już kupować kota w worku, chcą liberalnego podejścia: korzystam - płacę" - mówi.

To kolejny sondaż, który pokazuje wyraźny zwrot ku poglądom wolnorynkowym. Wcześniej okazało się, że coraz większa część Polaków nie ma nic przeciwko wprowadzeniu demonizowanego podatku liniowego i gotowe jest dopłacać do edukacji swoich dzieci. "Przechodzimy zmiany charakterystyczne dla społeczeństw zachodnich" - podsumowuje w rozmowie z DZIENNIKIEM jeden z twórców polskiej transformacji i dawny minister przekształceń własnościowych Janusz Lewandowski.

Sondaż SMG/KRC dla Money.pl przeprowadzono w dniach 20 - 23 czerwca na reprezentatywnej grupie 1003 osób. Dopuszczalny margines błędu wynosi 3 proc.















Reklama