Nastroje Polaków będą miały kluczowe znaczenie dla tempa, w jakim nasz kraj zdoła powrócić do szybkiego wzrostu gospodarczego. Konsumenci, którzy widzą przyszłość w czarnych barwach, nie są bowiem skłonni inwestować, robić większych zakupów czy brać kredytów.

Reklama

A te nastroje są wśród Polaków fatalne. Obawiamy się przede wszystkim bezrobocia: choć udział bezrobotnych jest w Polsce wciąż niższy niż średnio w Unii, aż 77 proc. ankietowanych Polaków uważa, że sytuacja na rynku pracy jest zła. I tylko 18 proc. przewiduje, że w nadchodzącym roku może się ona poprawić.

Polacy nie za bardzo przyjmują także do wiadomości, że tempo wzrostu dochodu narodowego z kwartału na kwartał się poprawia. Bo choć 44 proc. ankietowanych wierzy, że najgorsze uderzenie kryzysu mamy już za sobą, to niewiele mniej (42 proc.) jest przeciwnego zdania. I tylko 23 proc. spodziewa się, że w nadchodzącym roku gospodarka przyspieszy. Ocena perspektyw rozwoju kraju jest tak zła, że aż 45 proc. Polaków chciałoby, aby ich dzieci wyemigrowały z Polski. Ich zdaniem tylko tam mogą liczyć na lepsze życie.

Kto może wydobyć nas z opresji? Polacy zupełnie nie wierzą, że zrobi to rząd. Na ekipę Donalda Tuska liczy tylko 13 proc. badanych, a jeszcze mniej, bo 9 proc. uważa, że z gospodarczych tarapatów mogłyby nas wydobyć USA. Jedna trzecia Polaków wierzy natomiast, że w walce z kryzysem wesprze nas Bruksela.

Reklama

Zaufanie do unijnych instytucji ma jednak granice. Jak wynika z Eurobarometru, jedynie 46 proc. Polaków chciałoby przystąpienia kraju do strefy euro. Tylko w najbardziej sceptycznych krajach Europy - Wielkiej Brytanii, Szwecji i Danii - entuzjastów wspólnej waluty jest mniej.

p

Jędrzej Bielecki: Dlaczego Polacy tak pesymistycznie oceniają stan polskiej gospodarki?

Reklama

Jacek Kucharczyk: Dla nas liczy się nie to, czy poziom życia Niemców lub Francuzów spadł w ostatnim roku o kilka procent, a Polaków nie. Najważniejsze jest to, że wciąż jest przepaść między Polską a Zachodnią Europą w poziomie rozwoju. Przeciętny Niemiec zarabia przecież nadal dwa razy więcej, niż Polak.

Czy właśnie dlatego aż 45 proc. Polaków uważa, że ich dzieciom lepiej by się powodziło, gdyby wyemigrowały?

To reakcja typowa dla krajów na dorobku. Wciąż w naszych głowach jest wizja lepszej i gorszej Europy. Emigrację traktujemy więc nieco mitycznie, niekoniecznie na podstawie doświadczeń emigrantów, którzy już pojechali na Zachód. To jest do pewnego stopnia wyraz bardzo zakorzenionych kompleksów Polaków.

Dlaczego jednak Polacy nie wierzą, że rząd zdoła wydobyć kraj z kryzysu?

To jest niestety trend, który obserwujemy od wielu lat. Polacy powszechnie uważają, że rząd nie zajmuje się tym, czym powinien. Nie rozwiązuje ich najważniejszych spraw, a więc nie walczy bezrobociem, nie reformuje służby zdrowia. Na tym tle bardzo dobrze wypadają natomiast instytucje Unii Europejskiej. Polacy są bowiem przekonani, że integracja z UE bardzo pomogła Polsce. Dlatego myślą, że instytucje w Brukseli działają dobrze.

To zaufanie do Unii nie obejmuje jednak euro. Coraz więcej Polaków jest przeciwnych przyjęciu wspólnej waluty.

Bo tu nie patrzymy na długookresowe korzyści dla kraju, tylko bliskie zagrożenia. Obawiamy się, więc wzrostu cen. I tego, że polskie firmy eksportujące towary za granicę przestaną być konkurencyjne.

* Prezes Instytutu Spraw Publicznych