- Chcemy dać ubezpieczonym więcej swobody w decydowaniu co zrobią z pieniędzmi odkładanymi na emeryturę – tłumaczy w rozmowie z DGP wiceminister pracy Marek Bucior.

Według projektu resortu, członkowie OFE mogliby w wieku 55 lat (kobiety) i 60 lat (mężczyźni) przekazywać całość lub część zgromadzonych w II filarze środków do ZUS, a po przekroczeniu 65 roku życia – przeznaczać środki z OFE na dowolny cel, o ile uzyskają świadczenie w wysokości dwóch minimalnych emerytur.

Reklama

- Jednorazowa wypłata z OFE może zostać szybko skonsumowana, a na niskiej emeryturze ubezpieczony będzie musiał żyć 20-30 lat. To rodzi ryzyko ubóstwa starszych osób – mówi była wiceminister pracy Agnieszka Chłoń-Domińczak z SGH. Dodaje, że w Polsce jest słabo rozwinięty system dodatkowych ubezpieczeń na starość, dlatego kwota wymaganej przez rząd emerytury z obowiązkowego systemu jest zbyt niska. Zdaniem Wiktora Wojciechowskiego z Fundacji FOR, może to powodować w przyszłości presję polityczną na specjalne dodatki do niskich świadczeń, za które zapłacą pracujący. Wskazuje, że za takimi zmianami powinien pójść wzrost wysokości wymaganego świadczenia minimalnego.

Paweł Pelc, ekspert ubezpieczeniowy zwraca z kolei uwagę, że koncepcja rządu może prowadzić do zniechęcania Polaków do dłuższego pozostawania na rynku pracy. Bo jeśli ubezpieczony w wieku 65 lat będzie mógł uzyskać spory zastrzyk gotówki zachęci go to do przejścia na emeryturę. Zdaniem Pelca taka koncepcja oznacza przerzucenie całkowitej odpowiedzialności za wypłatę emerytur na państwo. - W takim systemie OFE wydają się wręcz niepotrzebne, a kolejnym krokiem może być ich likwidacja. Po co zmuszać kogoś do oszczędzania w II filarze na emeryturę, skoro te oszczędności wcale nie muszą posłużyć na wypłatę świadczenia? – pyta Paweł Pelc.

Reklama

Rząd chce przy okazji obniżyć składki jakie trafiają do OFE z 7,3 proc. pensji do 3 proc.

- To niekonsekwencja, która sugeruje, że prawdziwym powodem zmian może być chęć obniżenia deficytu sektora finansów publicznych – wskazuje Wiktor Wojciechowski. Tłumaczy, że dzięki temu tylko w 2011 roku potrzeby pożyczkowe państwa zmniejszą się o ponad 13 mld zł, ale z drugiej strony będą rosnąć zobowiązania ZUS w przyszłości. Taki ruch ograniczy też polski rynek kapitałowy, w który inwestują głównie OFE.

Do OFE należy obecnie 14,4 mln osób. Mają na swoich kontach 178,6 mld zł.