Posłowie przyjęli 10 poprawek, z których 9 zgłosili posłowie koalicji. Zgodnie z ustawą deficyt budżetu w przyszłym roku wyniesie nie przekroczy 52 mld 214 mln 216 tys. zł. Dochody mają wynieść 248 mld 868 mln 601 tys. zł, wydatki - nie więcej niż 301 mld 82 mln 817 tys. zł

Reklama

Ekonomista Marek Zuber ocenił, że budżet na 2010 r. jest kolejnym, którego nie można nazwać budżetem reform. Jego zdaniem są one szczególnie potrzebne w sytuacji wyraźnego narastania deficytu budżetowego i długu publicznego.

"Budżet na 2010 r. nie wprowadza zmian, które w przyszłości mogłyby być podstawą do ograniczenia wydatków budżetowych. Trzeba oczywiście pamiętać, że powstawał on w czasie jednego z największych kryzysów gospodarczych, jakie znamy, ale nie może to usprawiedliwiać braku radykalnych działań" - powiedział Zuber.

Przyjęty w piątek przez Sejm projekt przyszłorocznego budżetu nie różni się zbytnio od budżetów z kilku ubiegłych lat - ocenił wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha Andrzej Sadowski. Jego zdaniem, rząd powinien radykalnie ograniczyć wydatki publiczne i przygotować się do przeprowadzenia reformy finansów publicznych.

Reklama

Zdaniem Sadowskiego, budżet na 2010 r. został skonstruowany bardzo konserwatywnie.

"Jest taki sam jak poprzednie - z tymi samymi błędami i grzechami. Nie widać w nim eliminowania wydatków na rzecz różnych grup interesu, które państwo ponosi od lat. Dużo się mówi o tym, że trzeba redukować wydatki publiczne, ale w kolejnych budżetach nie znajduje to odzwierciedlenia" - powiedział. Jego zdaniem, redukcja wydatków byłaby widocznym znakiem, że rząd chce podjąć reformę finansów publicznych.