Bardzo realna perspektywa rozpoczęcia budowy wychuchanego projektu Moskwy na początku przyszłego roku stanowi symboliczny cios dla tych, którzy chcieli zmniejszyć zależność energetyczną Europy od gazu rosyjskiego. Przede wszystkim jednak jest to cios dla jakichkolwiek pozorów unijnej jedności w kwestiach bezpieczeństwa energetycznego - pisze Petersen. w "Wall Street Journal Europe".

Reklama

>>>Gazociąg Północny ma szantażować Polskę

Podkreśla on, że budowa rurociągu drogą lądową przez państwa Europy Wschodniej byłaby dużo tańsza, ale "celem Gazociągu Północnego od samego początku było ominięcie krajów, które Moskwa wciąż uważa za część swojej strefy wpływów" - twierdzi Petersen.

Geopolityczny komunikat Rosji jest jasny: nie ufa ona nowym państwom członkowskim UE ani jako krajom tranzytowym, ani nawet jako konsumentom energii i chce ponieść ogromne koszty, by je ominąć. Drugi komunikat - czy może ukryta groźba - jest taki, że Gazociąg Północny pozwoli Kremlowi odciąć dostawy gazu do Europy Wschodniej przez istniejące rurociągi bez zmniejszenia dostaw energetycznych do Niemiec- dodaje analityk.

Reklama

>>>Gudzowaty: To mafia w mundurkach, nie rząd

Aby rozproszyć wątpliwości innych członków UE oraz tej organizacji jako takiej, Berlin powinien wspierać to, co Komisja Europejska uważa za swój "strategiczny priorytet" - tak zwany Korytarz Południowy, który obejmuje Nabucco i kilka innych mniejszych projektów rurociągów.

Nawet czysto teoretyczne i dyplomatyczne wsparcie Niemiec - unijnego gracza pierwszej ligi - miałoby ogromne znaczenie dla pobudzenia unijnej jedności energetycznej. A co najważniejsze, stanowiłoby komunikat pod adresem Moskwy, że jej polityka energetyczna "dziel i rządź" - ma swoje granice - uważa analityk.