Gdyby nie dobre wyniki handlu zagranicznego, wzrost gospodarczy w III kw. nie mógłby osiągnąć 4,9 proc., o jakich w minionym tygodniu informował Główny Urząd Statystyczny. Eksport netto, o którego wysokości decyduje różnica w tempie rozwoju eksportu i importu, dołożył 1,1 pkt proc. do dynamiki PKB. Dla porównania – wkład inwestycji był niemal o połowę mniejszy, spożycie publiczne zaś wspomogło wzrost jedną czwartą tego, co eksport.
Najnowsze szczegółowe dane na temat struktury obrotów handlowych Polski ze światem obejmują pierwszych osiem miesięcy bieżącego roku. W tym czasie sprzedaż towarów z naszego kraju wyniosła niemal 132,5 mld euro i była o 10,5 mld większa niż rok wcześniej. Do wzrostu w największym stopniu przyczynił się przemysł maszynowy i producenci wyrobów elektrycznych. Odpowiadają oni za niemal jedną piątą poprawy wyniku. Wyróżniają się tu szczególnie wytwórcy części do silników. Jak wynika z danych GUS, największe wzrosty odnotowaliśmy w tej dziedzinie w handlu ze Stanami Zjednoczonymi i z Niemcami.
Kilkanaście kolejnych procent wzrostu eksportu zawdzięczamy branży metali nieszlachetnych. Liderem jest KGHM, na którego sytuację korzystnie wpłynęła w pierwszych trzech kwartałach 26-proc. zwyżka cen miedzi na światowych rynkach. Największego wpływu na poprawę sprzedaży w tym roku nie miała jednak miedź, a stal oraz żeliwo. W pierwszych ośmiu miesiącach ub.r. sprzedaliśmy za granicę takie wyroby za niespełna 2,1 mld euro. W takim samym okresie tego roku było to już 2,7 mld euro.
Reklama
Po jednej dziesiątej poprawy wyników całego naszego eksportu zawdzięczamy przemysłowi chemicznemu i gotowym wyrobom spożywczym. W pierwszym przypadku wyróżniają się producenci leków. Pierwszych osiem miesięcy minionego roku przyniosło im zagraniczną sprzedaż na poziomie ok. 1,5 mld euro. W tym roku było to już ponad 350 mln euro więcej. W górę poszła sprzedaż niemal we wszystkich kategoriach. Z jednym wyjątkiem – nawozów. Jeśli chodzi o drugą kategorię, to najmocniej do wzrostu przyczynił się eksport wyrobów tytoniowych. Sprzedaż papierosów urosła o niemal połowę, zbliżając się do 1,7 mld euro.
Reklama
Co na podstawie struktury poprawy naszego eksportu można powiedzieć o trwałości dynamiki sprzedaży za granicę? Pozytywne jest to, że największy wpływ na poprawę ma przemysł maszynowy. To oznaka, że polskie firmy korzystają z ożywienia koniunktury na całym świecie – ze szczególnym uwzględnieniem najlepszych od 2011 r. warunków prowadzenia biznesu w strefie euro. Ale Piotr Soroczyński, ekonomista zajmujący się handlem zagranicznym Polski, jest optymistą także jeśli chodzi o inne branże – w tym te, gdzie poprawa wyników opiera się na wzroście cen sprzedawanych wyrobów. – Jeśli ceny są wyższe, to wyniki firm idą w górę. Można się spodziewać, że w jakiejś części zarobione środki zostaną przeznaczone na inwestycje – mówi Soroczyński. Zwraca też uwagę na wyniki branży chemicznej: – W gospodarce niemieckiej, która jest dla nas swego rodzaju wzorem, to jeden z najważniejszych działów.
Jego zdaniem w przyszłym roku wzrost eksportu może utrzymać się na poziomie minimalnie niższym niż w tym roku i wyniesie ok. 8 proc. – W większości branż perspektywy są bardzo pozytywne. Pewne wątpliwości można mieć jedynie w odniesieniu do sektora automotive – uważa. Według niego chodzi o niepewność związaną z Oplem, który niedawno został przejęty przez francuski koncern PSA. Gdyby Francuzi zdecydowali o ograniczeniu produkcji, miałoby to przełożenie na wyniki całego sektora.
Zdaniem Piotra Kalisza, głównego ekonomisty Banku Handlowego, przyszłoroczny eksport może urosnąć nawet o 9 proc. Będziemy korzystać głównie z boomu gospodarczego w Niemczech, gdzie PKB może rosnąć w tempie ok. 3 proc. Nie oznacza to jednak, że wkład handlu zagranicznego w wynik całej naszej gospodarki będzie równie znaczący, jak w III kw. 2017 r. Powód? Nadal szybki rozwój konsumpcji i odbudowa inwestycji sprawią, że import może zwiększyć się nawet o 12 proc. Dlatego eksport netto zamiast podnosić PKB, mógłby go lekko obniżyć.
Inne kraje regionu mogą pod tym względem wypadać lepiej. – Na przykład Węgry korzystać będą z tego, że kurs forinta powinien być dość stabilny. Złoty raczej będzie się umacniał, co negatywnie wpływa na konkurencyjność eksportu – zauważa analityk.