Nigdy nie współpracowaliśmy ze SKOK-ami i nie planujemy tego – słyszymy w jednej z firm windykacyjnych z Wielkopolski. Grupa Kruk, największy podmiot w branży, przyznaje, że z kasami współpracuje na bardzo małą skalę. Powodów dla których spółki zarządzające wierzytelnościami rzadko kupują długi klientów SKOK-ów jest kilka.
Prezes Casus Finanse Sławomir Szarek mówi, że przed dwoma laty SKOK-i zaczęły się otwierać na usługi tego typu firm. – Właśnie wtedy podpisaliśmy z jedną z takich instytucji umowę typu inkaso (windykacja na zlecenie), a w zeszłym roku dostaliśmy pierwszy pakiet wierzytelności do wyceny – opowiada Szarek. Firma nie zdecydowała się jednak na zakup, ponieważ zaoferowane wierzytelności nie były wystarczająco atrakcyjne. – Uznaliśmy pakiet za obarczony zbyt dużym ryzykiem. Wskazywały na to analiza jego składu i nasze wcześniejsze doświadczenie wynikające ze współpracy przy windykacji na zlecenie – wyjaśnia szef firmy. – Nie mogliśmy złożyć klientowi atrakcyjnej oferty zakupu. Rozbieżności między oczekiwaną i oferowaną ceną były tak duże, że do transakcji nie doszło – uzupełnia. Jak dodaje, SKOK-i nie mają bazy informatycznej, która dostarczałaby wystarczających danych potrzebnych do wyceny oferowanych pakietów wierzytelności (np. informacje finansowe o dłużniku).

ZOBACZ TEŻ: Kolejni zatrzymani w związku z aferą SKOK Wołomin>>>

To przypomina sytuację, jaka kilka lat temu panowała na rynku zarządzania wierzytelnościami. Wielu wierzycieli uważało wtedy, że im mniej danych dotyczących należności przekażą firmie windykacyjnej, tym lepszą cenę pakietu mogą uzyskać. Liczyli, że oferenci nie znając specyfiki wierzytelności, cały pakiet wycenią wysoko. Ale prawda okazała się zupełnie inna. Im mniej danych, tym większy bufor bezpieczeństwa muszą zakładać potencjalni nabywcy, czyli ostrożniej szacować cenę. Dlatego firmy windykacyjne korygują wyceny, uwzględniając w nich ryzyka wynikające z tej niewiedzy, i składają oferty niższe, niż spodziewa się sprzedający.
Reklama
Przez te lata banki zmieniły podejście i dzisiaj, gdy oferują do sprzedania pakiety wierzytelności, przekazują wraz z nimi bardzo dużo cennych danych. Dzięki tym informacjom możliwa jest precyzyjna wycena. Pozostaje więc mały margines ryzyka – mówi nam Szarek. Według niego obecna sytuacja na rynku oraz postawa nadzoru finansowego spowodują, że i SKOK-i będą musiały zmienić swoją postawę. – Myślę, że nadzorca zdyscyplinuje te instytucje i zobliguje je do tego, by uporządkowały wierzytelności, które posiadają w portfelu – ocenia prezes Casus Finanse.
Reklama
Ponadto pakiety oferowane przez SKOK-i są z reguły znacznie mniejsze niż te sprzedawane przez banki. W pierwszym przypadku chodzi o długi kilkudziesięciu, kilkuset dłużników o wartości kilku milionów złotych. W drugim – o co najmniej kilkadziesiąt milionów złotych kredytów zaciągniętych przez kilka czy kilkanaście tysięcy dłużników.
Z kolei prezes EGB Investments Krzysztof Matela wskazuje, że wierzytelności oferowane przez SKOK-i są gorszej jakości niż te bankowe. – W wielu przypadkach SKOK-i udzielają kredytów podmiotom, które z różnych powodów nie mogą ich zaciągnąć w bankach. Mają zatem o wiele mniej restrykcyjne zasady oceny zdolności kredytowej swoich klientów – wyjaśnia menedżer. Nie oznacza to, że SKOK-i nie znają swoich kredytobiorców. Mają o nich na tyle dobrą wiedzę, że jeśli dojdzie do zaburzeń spłaty, są w stanie uruchamiać wiele działań windykacyjnych. – SKOK-i koncentrują się na samodzielnym odzyskiwaniu należności – potwierdza Karolina Barańska z Grupy Kruk.
To z kolei powoduje, że wystawiany na sprzedaż portfel ma dla firmy windykacyjnej niższą wartość, ponieważ sprzedawca już wcześniej w znaczącym stopniu wykorzystał możliwe do zastosowania narzędzia windykacyjne – wyjaśnia szef EGB Investments i dodaje, że w efekcie ceny oferowane przez nabywców za takie długi są z reguły o ponad połowę niższe niż w przypadku portfeli bankowych.
9,7 mld zł wart był rynek zarządzania wierzytelnościami w 2013 r.
do 14 mld zł na tyle szacuje się wartość rynku wierzytelności w zeszłym roku
20 mld zł tyle może przekroczyć wartość tego rynku w 2015 r.