W niedzielnych wyborach do parlamentu w Finlandii populistyczni i eurosceptyczni Prawdziwi Finowie zajęli trzecie miejsce z wynikiem 19 proc. To znaczący wynik, zwłaszcza, że 4 lata temu na tą partię chciało głosować zaledwie 4.1 proc. wyborców. Dodatkowo różnice pomiędzy obecnymi liderami są niewielkie – zwycięska współrządząca dotychczas Koalicja Narodowa zdobyła 20,4 proc., a partia dotychczasowego premiera Mari Kiviniemi uplasowała się na czwartej pozycji z wynikiem 15,8 proc.

Reklama

To sprawia, że populistyczny Timo Soini będzie odgrywać dużą rolę w fińskiej polityce i może być trudno stworzyć nowy, stabilny rząd z pominięciem jego ugrupowania. Tymczasem Prawdziwi Finowie już domagają się zmiany warunków pomocy dla Portugalii, twierdząc, iż jest to „bad deal”. Wprawdzie jeszcze w zeszłym tygodniu przedstawiciele Unii Europejskiej dawali do zrozumienia, że zmiana w fińskiej polityce nie doprowadzi do zablokowania pomocy dla Lizbony, ale najpewniej konieczne będzie nowe zdefiniowanie kosztów pomocy, jakie poniosą poszczególne kraje strefy euro. A to jak się wydaje mogłoby już ten proces nieco spowolnić.

Tym samym okazuje się, że przedstawiane przeze mnie wątpliwości, co do terminu deklarowanego przez komisarza Olli Rehna, w którym pożyczka dla Portugalii ma być „gotowa”, tj. na połowę maja, zaczynają się materializować. Jeżeli do tego dojdą w najbliższych dniach obiekcje portugalskich polityków, którzy będą mieli za sobą protesty związków zawodowych i trwającą kampanię wyborczą, to pretekst do dalszej przeceny euro, może się znaleźć. Zwłaszcza, że cały czas obecny jest też temat spekulacji związanych z greckim długiem.

Wpływ na globalne nastroje mogła mieć też niedzielna decyzja Ludowego Banku Chin, który w ramach walki z inflacją po raz kolejny podniósł stopę rezerw obowiązkowych dla banków – tym razem 20,0 proc. do 20,5 proc. Tyle, że takiego posunięcia można było się spodziewać biorąc pod uwagę opublikowane ostatnio dane o dość wysokiej inflacji w marcu. Tym samym czynnik chiński powinien mieć dzisiaj ograniczony wpływ. Poniedziałkowy kalendarz nie jest też zbyt bogaty – na uwagę zasługują głównie publikacje wyników Citigroup, Halliburton i Texas Instruments za I kwartał, a więc czynniki, które będą miały główny wpływ na rynek akcji i pośrednio na dolara.

Reklama

Rano agencja Bloomberg opublikowała wywiad z Adamem Glapińskim z Rady Polityki Pieniężnej, który stwierdził, że podwyżka stóp procentowych w maju byłaby „poważnym błędem”, gdyż nie należy ulegać panice z powodu ostatniego przyspieszenia inflacji. Te mocne słowa sprawiają, że podwyżka stóp 11 maja jest mniej pewna. Chyba, że otrzymamy mocne dane – pierwsze już dzisiaj – to dynamika płac, która szacowana jest na poziomie 4,1 proc. r/r w marcu (ale tylko wyraźnie wyższy odczyt wzbudziłby obawy przed ryzykiem efektu drugiej rundy), z kolei jutro czekają nas dane o produkcji przemysłowej i inflacji PPI, a w środę kluczowe informacje o inflacji bazowej, która mogła w marcu przyspieszyć do 2,0 proc. r/r.

EUR/PLN: Wydaje się, że rejon 3,94 pozostanie dość mocnym wsparciem, z którego za kilka dni zostanie wyprowadzona nowa fala wzrostowa (byłby to sygnał, że spadki obserwowane od 17 marca, zostałyby zakończone). Dzisiaj może zostać podjęta próba testu okolic 3,96, ale wyraźnego naruszenia tego poziomu raczej nie należy się spodziewać.

USD/PLN: Dolar nie zdołał w zeszłym tygodniu przetestować okolic 2,70 i chyba już do tego w tym miesiącu nie dojdzie. Dzienne wskaźniki zaczynają sugerować początek nowej fali wzrostowej – to oznacza, że w tym tygodniu zajdziemy w okolice 2,80. Dzisiaj kluczowe będzie złamanie okolic 2,76 i utrzymanie zdobytego „przyczółku” . Kluczowe wsparcie to teraz okolice 2,73.

Reklama

EUR/USD: Wprawdzie rynek nieco naruszył poziom 1,4360, ale kluczowe z punktu widzenia analizy technicznej są okolice 1,4350 (szczyt z 6 kwietnia). Ich wyraźne naruszenie będzie sygnałem do rozpoczęcia korekty z celem do 1,4250-1,4280, a później może i głębiej (tak zaczynają sugerować dzienne wskaźniki).

GBP/USD: Trudno będzie w najbliższym tygodniu wyjść ponad strefę oporu 1,6443-1,6427. Wydaje się, że rynek może kierować się w okolice 1,60. Do tego konieczne będzie przełamanie 1,6230, do której to próby może dojść już dzisiaj. Mocniejsze spadki nie nastąpią jednak wcześniej, niż w środę, kiedy to planowana jest publikacja protokołu z ostatniego posiedzenia Banku Anglii.