Rurociąg Odessa–Brody–Płock, projektowany jako alternatywny szlak wobec dostaw rosyjskich, którym do Polski miałaby docierać ropa naftowa z regionu Morza Kaspijskiego, ma coraz mniejsze szanse na realizację. Istniejący ukraiński odcinek magistrali działa bowiem w odwrotnym kierunku niż go zaplanowano, tłocząc ropę rosyjską w kierunku Morza Czarnego. Jak zapowiedział wczoraj Wiktor Juszczenko, prezydent Ukrainy, w najbliższej przyszłości jest raczej mało prawdopodobne, by popłynęła nim ropa w stronę naszego kraju. Na Ukrainie brakuje po prostu woli politycznej do realizacji projektu.

Reklama

"Niezależnie od tego, czy premierem będzie Julia Tymoszenko, czy Wiktor Janukowycz, odwrócenie kierunku dostaw ropy nie będzie możliwe" - stwierdził prezydent Juszczenko, cytowany przez Interfaks-Ukraina. Skrytykował taką postawę polityków. Godzi ona nie tylko w interesy Polski, ale również samej Ukrainy. Z takiego rozwiązania najwięcej korzyści ma Rosja.

Według zapowiedzi Sarmatii, spółki odpowiedzialnej za budowę odcinka tego ropociągu do Polski, magistrala mogłaby być gotowa za 4–5 lat, a tłoczyłaby nawet do 40 mln ton ropy rocznie.

Więcej informacji: Koniec polskich marzeń o kaspijskiej ropie

p

Reklama