W ubiegłym tygodniu pisaliśmy w DGP o pomysłach zmian w systemie emerytalnym. Na ich podstawie przedstawiciele służb mundurowych mogliby otrzymać świadczenie nie tylko w oparciu o staż pracy, lecz także po osiągnięciu powszechnego wieku emerytalnego, czyli niebawem 60 i 65 lat. Dodatkowo do świadczenia mundurowego uprawnione nie byłyby wszystkie osoby, które dzisiaj takie przywileje mają z uwagi na fakt zatrudnienia w wojsku, policji itp., ale jedynie ci, którzy wykonują najcięższe prace, a nie np. biurowe.
To pomysły, które spodobały się ekspertom. Główny argument za włączeniem - choć częściowym - do powszechnego systemu emerytalnego grup zawodowych, które dziś mają własne systemy zabezpieczenia, to zwiększenie przychodów Funduszu Ubezpieczeń Społecznych i odciążenie w ten sposób budżetu, który FUS musi dotować. Właśnie pomysł, by – zachowując odrębność systemu emerytalnego służb mundurowych - opóźnić wypłatę świadczeń do czasu, aż ubezpieczony osiągnie wiek emerytalny, ma taki cel. Policjant, nabywając prawo do emerytury, nie zawsze będzie nadal pełnił służbę. Za to brak świadczenia emerytalnego zmusiłby go do podjęcia pracy w innym zawodzie. A tym samym opłacania składek ubezpieczeniowych do FUS.
Dlatego wielu ekonomistów wstępnym zapowiedziom przyklaskuje. Zwłaszcza teraz, gdy propozycje dotyczące systemu emerytalnego raczej zwiększają koszty jego funkcjonowania, zamiast je zmniejszać. Rozszerzanie powszechnego systemu emerytalnego na kolejne grupy zawodowe to jest kierunek, w którym musimy iść, choćby ze względu na sytuację demograficzną i coraz mniejszą liczbę osób aktywnych zawodowo - podkreśla Urszula Kryńska z Banku Millennium. I dodaje, że niestety główne zmiany - obniżenie wieku emerytalnego - spowodują, że pracować będzie coraz mniejsza liczba osób.
Niektórzy eksperci jednak sceptycznie podchodzą do pomysłów korekt w takich systemach jak emerytury mundurowe czy górnicze. Zwracają uwagę, że nawet po ich wprowadzeniu obciążenie publicznej kasy z tytułu wypłat świadczeń dla uprzywilejowanych grup nie zniknie z dnia na dzień. Obecnie emerytury mundurowe kosztują państwo rocznie około 15 mld zł. Zgodnie z projektem budżetu na przyszły rok tzw. świadczenia z zabezpieczenia emerytalnego dla byłych żołnierzy zawodowych mają pochłonąć 6,6 mld zł, niewiele więcej niż w tym roku.
Reklama
Dodatkowe 8,5 mld zł to wypłaty dla byłych policjantów i funkcjonariuszy innych służb zarządzanych przez MSWiA. I te świadczenia - nawet po zmianach - musiałyby pozostać ze względu na prawa nabyte. Z tego punktu widzenia problem istnienia enklaw w systemie emerytalnym to raczej kwestia polityki społecznej niż gospodarczej. To pytanie o to, czy społeczeństwo uważa za sprawiedliwe, że górnik pracujący na dole w kopalni powinien przechodzić na emeryturę jak np. urzędnik. Albo czy policjant powinien pełnić służbę w tym wieku (60, 65 lub 67 lat – red.). Umowa społeczna powinna precyzować, czy są branże, które należy traktować inaczej niż ogół ubezpieczonych – mówi Michał Rot, ekonomista PKO BP.
Reklama
Według niego z ekonomicznego punktu widzenia przenoszenie uprzywilejowanych dziś grup społecznych do systemu powszechnego lub przynajmniej systemowe opóźnienie wypłaty świadczeń nie rozwiąże podstawowego problemu, jakim jest rosnący koszt transformacji modelu emerytalnego. Chodzi o to, że na ubezpieczenie społeczne płaci się w nowym systemie zdefiniowane składki (wysokość późniejszej emerytury zależy od wielkości odłożonych środków). Ale zdecydowana większość emerytur wypłacana jest jeszcze ze starego systemu zdefiniowanego świadczenia (gdzie zostały one naliczone niezależnie od wcześniej pobieranych składek). Efekt jest taki, że obecnie pracujący łożą w pewnym sensie na dwa systemy jednocześnie, co stanowi duże obciążenie. Stąd bierze się m.in. wysokie obciążenie pracy. Rosnący koszt transformacji może rozsadzić system. Nawet takie ruchy jak podwyższenie wieku emerytalnego nie załatwiają problemu, bo dotyczą dopiero osób nabywających uprawnienia w przyszłości - tłumaczy Michał Rot.
W środę minister Elżbieta Rafalska mówiła o tym, że przegląd emerytalny prowadzony przez ZUS obejmuje wszystkie systemy łącznie z mundurowymi. Nie od dziś wiadomo, że każda korekta w systemach takich jak mundurowe, rolniczy czy wynagradzania prokuratorów i sędziów po przejściu w stan spoczynku może być kłopotliwa politycznie. Stanowisko MSWiA oraz MRPiPS, które poinformowały, że żadne formalne prace w zakresie emerytur mundurowych nie są prowadzone (bo nie są, o czym pisaliśmy), może świadczyć o tym, że gdyby proponowane w przeglądzie emerytalnym rozwiązania zostały odłożone, interesy polityczne PiS wygrają z troską o budżet.

Tysiąc złotych od premier Szydło dla wybranych emerytów

Rząd nie podwyższy o 117,44 zł najniższych świadczeń pobieranych przez urodzonych przed 1949 r., którzy nie mają długiego stażu ubezpieczeniowego. Rządowy projekt o zmianie ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych z 13 września wprowadza podział na lepszych i gorszych świadczeniobiorców. Tysiąca złotych nie zobaczą osoby urodzone przed 1 stycznia 1949 r., których łączny staż składający się z okresów składkowych i nieskładkowych (np. w czasie nauki w szkole wyższej) w momencie przejścia na emeryturę wynosił co najmniej 15 lat dla kobiet i co najmniej 20 lat dla mężczyzn.

To najbardziej poszkodowane osoby otrzymujące niskie świadczenia ze starego systemu. Wiele z nich przymusowo trafiło na emeryturę w czasie transformacji, nie mając możliwości dalszej pracy. Teraz po raz kolejny są poszkodowane, bo w ramach waloryzacji dostaną tylko 10 zł - zauważa Wiesława Taranowska, wiceprzewodnicząca OPZZ. Podobnie uważa Henryk Nakonieczny, członek Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”. Zwrócimy rządowi uwagę na ten problem. Mam nadzieję, że się zreflektuje i zmieni przepisy – tłumaczy Nakonieczny.

Część z najbiedniejszych świadczeniobiorców trafi do ośrodków pomocy społecznej finansowanych przez samorządy. Ale będzie też grupa osób, która będzie się wstydziła występować o takie wsparcie - zauważa.

Także Krzysztof Pater, były minister polityki społecznej, przestrzega przed pochopnym wprowadzeniem takiego rozwiązania. Podwyżka najniższych emerytur jest elementem polityki społecznej państwa. W takiej sytuacji jak obecnie, kiedy waloryzacja jest bardzo niska, można szukać innych rozwiązań poprawiających sytuację osób żyjących w biedzie. Jeśli państwa nie stać na podniesienie wszystkim potrzebującym świadczeń do tysiąca złotych, to może je zwiększyć do 950 zł - zauważa Krzysztof Pater.

Związkowcy zwracają uwagę, że konieczne jest opracowanie nowego systemu waloryzacji rent i emerytur. Trudno bowiem zaakceptować, że wszystkie świadczenia zostaną zwaloryzowane według wskaźnika 100,73 proc. Przy czym minimalną kwotą waloryzacji 10 zł zostaną objęte osoby, których świadczenia nie przewyższają 1369 zł.