Największe centrale związkowe – o czym kilkukrotnie już pisaliśmy – domagają się dopisania do ustawy prezydenckiej obniżającej wiek emerytalny przepisów, które umożliwiłyby przechodzenie na wcześniejsze świadczenia osobom z długim stażem pracy: w przypadku kobiet byłoby to 35 lat, a mężczyzn – 40. Jednak wiceminister Stanisław Szwed nie pozostawia wątpliwości. – W tegorocznym budżecie nie ma pieniędzy na realizację tego postulatu – mówi wprost w rozmowie z DGP. I dodaje, że w przyszłym roku sytuacja może być podobna.
Zdaniem strony rządowej propozycja emerytur stażowych złożona przez związki jest powodem tego, że przedłużają się prace nad projektem prezydenckim. Jeszcze niedawno Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej zapowiadało, że stanowisko rządu w tej sprawie będzie gotowe na początku czerwca. Nadal jednak go nie ma i na pytanie, kiedy faktycznie ujrzy światło dzienne, nikt nie potrafi odpowiedzieć. Jak wczoraj poinformowało nas biuro prasowe KPRM, w porządku obrad dzisiejszego posiedzenia Komitetu Stałego Rady Ministrów nie ma tego punktu. A bez tego stanowiska rząd nie może się zająć sprawą.
– W przygotowanym przez nas dokumencie częściowo uwzględniliśmy uwagi zgłoszone w czasie konsultacji międzyresortowych – przyznaje wiceminister pracy prof. Marcin Zieleniecki. Nie zdradza jednak, czego te uwagi dotyczyły.
– Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, kiedy posłowie zajmą się projektem prezydenckim. Czekamy na stanowisko rządu. Na pewno jak już będziemy dysponowali dokumentem, to przyspieszymy – obiecuje Beata Mazurek, przewodnicząca sejmowej komisji polityki społecznej i rodziny.
Reklama

Żądają sprawiedliwości

Reklama
Związki zawodowe nie kryją oburzenia tym, że rząd chce pozbawić osoby z długim stażem prawa do wcześniejszej emerytury. – Szczególnie pracownikom zatrudnionym w ciężkich warunkach należy się rekompensata za utratę zdrowia. Osoby pracujące 40 lat powinny mieć możliwość przejścia na emeryturę, bowiem już zgromadziły na koncie w ZUS środki wystarczające na wypłatę świadczeń. A strona rządowa powinna się zająć zwiększeniem wpływów ze składek i walką z szarą strefą – argumentuje Wiesława Taranowska, wiceprzewodnicząca OPZZ.
Także Henryk Nakonieczny, członek Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”, krytykuje postawę rządu Beaty Szydło. – To takie platformerskie myślenie, że jak w budżecie nie ma pieniędzy, to emerytur stażowych nie będzie. Pieniądze są. Wystarczy, że obowiązkowo i proporcjonalnie zostaną oskładkowane wszystkie przychody z pracy. Przedsiębiorcy nie powinni płacić składki ryczałtowej niemającej żadnego związku z przychodami firmy – zauważa Henryk Nakonieczny.

ZUS na cenzurowanym

Osoby zainteresowane wcześniejszym przejściem na emeryturę muszą się uzbroić w cierpliwość. Posłowie zakładają, że ustawa może zostać uchwalona dopiero we wrześniu. – Musimy jednak mieć wszystkie poprawki do projektu ustawy przygotowane przez biuro legislacyjne Sejmu oraz stanowisko rządu. Wtedy będziemy pracować non stop. Nie będzie kilku posiedzeń podkomisji, tylko jedno trwające nawet całą noc – obiecuje poseł Jan Mosiński (PiS), przewodniczący podkomisji nadzwyczajnej do rozpatrzenia projektu prezydenckiego.
Zarówno on, jak i Beata Mazurek winą za opóźnienia obarczają ZUS. – Sprawdzimy, dlaczego zakład potrzebuje aż dziewięciu miesięcy na przygotowanie systemu komputerowego do wypłat emerytur – deklaruje posłanka. I zwraca uwagę, że gdy podnoszono wiek emerytalny, to nikt nie poruszał tej kwestii.
ZUS jest tymi zarzutami zaskoczony. Zdaniem Wojciecha Andrusiewicza, rzecznika prasowego instytucji, takie terminy nie są niczym nadzwyczajnym. Twierdzi on, że europejskie odpowiedniki ZUS potrzebują średnio 12 miesięcy na uruchomienie wypłaty świadczeń na podstawie nowych przepisów.