Polska jest w czołówce światowych eksporterów leśnych grzybów. O palmę pierwszeństwa walczymy z sąsiadami ze Wschodu, krajami bałkańskimi i... z Chinami, bo i w tej branży rynek powoli zaczyna psuć zalew tandety z Dalekiego Wschodu.
Grzybiarze właśnie ruszyli do lasu. Za kilogram podgrzybków – w zależności od regionu – dostaną od 8 do 12 zł. Więcej można zarobić na kurkach, których ceny wahają się od 18 do 20 zł za kilogram, oraz borowikach ( 25 – 30 zł za kilogram). – Sezon zaczął się nieźle, ale wszystko zależy od pogody. Łatwiej przewidzieć kursy akcji na giełdzie w Nowym Yorku niż cenę borowika – mówi Marek Seweryn, właściciel firmy F.H.U. Seweryn z Krakowa. Jego przedsiębiorstwo zajmuje się skupem i sprzedażą przede wszystkim suszonych borowików i podgrzybków. W sezonie zatrudnia 8 – 10 osób i współpracuje z około 50 skupami. Rodzinny biznes działa od 60 lat i jest jednym z ponad stu podobnych firm handlujących grzybami w Polsce.
Większość z nich to niewielkie przedsiębiorstwa, które rocznie skupują od 3 do 6 ton „kapeluszników”. Ale w branży są też potentaci. To 5 – 6 przedsiębiorstw, które – jak firma Danex z Wielkopolski – rocznie wysyłają setki, a nawet tysiące ton grzybów do Europy i za ocean.
Reklama
– Polska jest w pierwszej lidze eksporterów grzybów leśnych. Rzadko spadamy poza podium – mówi Waldemar Bierbasz, prezes Danexu i członek zarządu Ogólnopolskiej Izby Przetwórców i Eksporterów Runa Leśnego W efekcie rocznie za granicę trafia ponad 20 tys. ton grzybów zebranych w polskich lasach. Bierbasz szacuje, że nawet 90 proc podgrzybków w europejskich sklepach i restauracjach pochodzi z Polski. Gatunek jest tak specyficzny dla naszego kraju, że nie mamy konkurencji. O palmę pierwszeństwa w eksporcie kurek walczymy zaś przede wszystkim z Rosją, Ukrainą i Białorusią (ta ostatnia w ubiegłym roku sprzedała za granicę 4,5 tys. ton runa leśnego) Jeśli chodzi o sprzedaż borowików, konkurujemy z Bałkanami i Chinami – chińskie borowiki nie umywają się w smaku do tych naszych, ale są o połowę tańsze – przyznaje Stefan Skiwierawski. I dodaje, że gdy w polskich lasach grzybów było mało, tak jak rok temu, wiele naszych firm zdecydowało się na import grzybów z Kraju Środka, aby je przetworzyć i sprzedać dalej.
Reklama



Większość dużych polskich firm stawia nie na handel świeżymi grzybami, a na mrożonki, susz i marynatę. – Żeby handlować świeżymi grzybami, trzeba mieć odpowiednie przechowalnie. A to kosztuje – mówi Seweryn. Poza tym na krajowym rynku największe grzybowe żniwa zbiera się w grudniu, przed Wigilią.
Jesienią na świeżych grzybach zarabiają przede wszystkim najdrobniejsi sprzedawcy, których spotkać można na bazarach. Wielu z nich, podobnie jak grzybiarze z koszami wystawionymi przy drogach, robi to nielegalnie – bo bez wymaganego prawem atestu, że grzyby są jadalne (za niewielką opłatą można go dostać w powiatowych stacjach sanitarno- epidemiologicznych). Sęk w tym, że od tego sezonu za jego brak nie grożą żadne kary.
A efekty samowolki bywają tragiczne. W warszawskim Centrum Zdrowia Dziecka o życie walczy sześcioletni Tomek, który zatruł się muchomorem sromotnikowym. Dziś czeka go kolejna operacja. – To standardowy w przypadku przeszczepienia wątroby zabieg zamykania powłok – mówi Beata Rędziak, rzecznik szpitala. Stan chłopca jest bardzo ciężki.